Chłopcy pospieszyli na trening a my jak to dziewczyny, zajęłyśmy się przedwczesnymi przygotowaniami do meczu między Schalke 04 a Borussią Dortmund.Każda z nas starała się ubrać pod kolor barw klubowych.Brakowało mi strasznie Anki.Nawet nie miałam z nią kontaktu,nie wiem gdzie ona jest.Nie odbiera od nas telefonu.Nie daje znaku życia.Cały czas jestem przez to smutna, ale nie daję tego po sobie poznać w obecności Roberta.Nie chcę aby miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia z mojego powodu...Koniec na dzisiaj tych wszystkich rozterek! Os samego rana buzują we mnie emocje.Podczas snu cały czas się przewracałam i sądzę,że nie dałam się wyspać dla Roberta.Trudno-pomyślałam na żarty.
-Jezu! Czy w tej szafie nie było więcej ubrań Roberta? - wzdychała Kat.
-Och,przestań. Na Marco bałagan w szafie nic nie mówisz -rzuciłam. Jakoś nadal nie mogłam zaakceptować ich związku mimo tego,że się starałam.Wydawało mi się,że on się nią bawi i ma w tym jakieś korzyści.To nie moje życie i nie mogę się martwić za Kat i tak sama ma dużo problemów.
-Bo Marco ma jakiś porządek,a nie..! - krzyknęła rozwścieczona -Przecież ja nawet swoich ciuchów znaleźć nie mogę!
-Kat uspokój się! Bądź miła w tym dniu,później pogadasz o tym, ale z Robertem - powiedziała ze spokojem Klara.
Wysłałam jej uśmiech w podziękowaniu.Skinęła tylko głową. W tej samej chwili zadzwonił jej telefon.Podskoczyła jak porażona prądem.
-To Kevin - zakomunikowała uradowana. -Słucham? Czemu nie jesteś na treningu? Jak to? Co się stało? Jesteś pewien? Dobrze przekażę im. - rozłączyła się. -No dziewczyny..mamy mało czasu, za godzinę mecz.
-Ale jak to? Przecież jest dopiero 12.23 -zapytała zdziwiona Emilia.
-Kevin powiedział,że z jakichś tam przyczyn mecz został przesunięty na wcześniejszą godzinę.
-No to się szykujemy! Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar iść wcześniej -oznajmiłam im.
-Ja też! - powiedziała rozmarzona Klara.
-Nie bujaj ciągle w obłokach -przestrzegała ją Kat.
Widziałam tylko dziwny wyraz twarzy Klary.Nie wiem co ugryzło Kat.Nigdy taka nie była.Czy w końcu coś może układać się po mojej myśli?
Było już dość późno,zaczęłyśmy się zbierać.
30 minut później-na stadionie
Atmosfera była nie do opisania !! Szaliki w górze,pełno kibiców ubranych w żółto-czarne stroje z numerkami piłkarzy na plecach. Szkoda,że w Polsce nie miałam czegoś takiego pod nosem.
-Nina wszędzie Cię szukam! -zawołał zdyszany Robert.
-Coś się stało? -zapytałam ostrożnie.
-Anka..Ona przyszła i żąda od ..pieniądze - mówił Robert.Nie rozumiałam niektórych słów przez jego zadyszkę.
-Spokojnie.Od kogo chce tych pieniędzy?
-Od Marco.Zarzuca mu coś,że..
-Robert,uspokój się! - podniosłam lekko głos -Zaprowadź mnie do nich.
Szłam za nim szybkim krokiem. Nie rozumiem jej.Najpierw się nie odzywa,ma nas gdzieś, a później przychodzi z jakimiś wyrzutami i psuje nam nastrój? Mimo tego,że jest moją przyjaciółką..a może była? Mniejsza z tym,nie podaruję jej tego.Doszliśmy do szatni najszybciej jak się dało.Wchodząc do niej słyszałam głos Marco i Anki.Przekrzykiwali się nawzajem i padały wulgaryzmy.Nie byłam przyzwyczajona do takich słów.Raniły moje uszy.
-Ty szmato! Nic takiego Ci nie zrobiłem!! O co ci chodzi? Idź do kogo innego! Odwal się! -krzyczał do niej.
-Szmatą to jesteś ty! Najpierw obiecujesz,robisz,a później się tego wypierasz? Nie podaruję ci tego! -wykrzyczała mu w twarz.
Nie mogłam na to patrzeć,musiałam w to wejść.Chcąc nie chcąc.
-Zamknijcie się chociaż przez chwilę! O co tu do jasnej ciasnej chodzi? -sama zaczęłam krzyczeć.Nie wiem dlaczego.Chyba byłam mocno podenerwowana tą sytuacją.
-Ona zarzuca mi,że obiecałem jej jakieś durne pieniądze,samochód i poprosiłem ją o chodzenie! Sklerozy to ja nie mam ty..
-Spokój! -nie dałam mu dokończyć.Uniosłam jedną brew w stronę Roberta.Niech też coś zrobi,w końcu to jego przyjaciel nie mój.
-Yyy...Marco może nam wytłumacz tą sytuację? - zaczął niepewnie.
-A weźcie się odwalcie wszyscy! - krzyknął nieprzyjemne słowa i wyszedł.
-Idę za nim.Nie mam wyboru - pobiegłam,aby jeszcze zdążyć.Złapałam go w połowie drogi za nadgarstek.
-Marco,co się dzieje? - spróbowałam zapytać go spokojnie nie naciskając.Ukucnął przy ścianie.
-Jak ja nie wiem co ona ode mnie chce.Ostatni raz,kiedy ją widziałem to było w czwartek,jak jechała z jakimś facetem metrem ,rzuciła mi spojrzenie dziwne i to wszystko.Przysięgam - wyrzucił ledwo nie płacząc.
-Wierzę ci ,naprawdę.Nie musisz mi się tłumaczyć.Spróbuję to z nią załatwić -przytuliłam go po przyjacielsku.Podniósł na mnie wzrok.
-Po tym wszystkim co ci zrobiłem? - zapytał zdziwiony.
-Było minęło.Trzeba o tym zapomnieć i żyć teraźniejszością.Nie uważam ciebie za wroga,tylko za pogubionego w uczuciach chłopaka - mimo woli uśmiechnęłam się do niego.
-Dzięki Nina,jesteś kochana -złapał mnie za rękę.Wyciągnęłam ją z jego uścisku i rzuciłam mu uśmiech.
-A teraz idź przygotować się do meczu,trzymam kciuki -ponagliłam go.On odchodził powoli, a ja zostałam na miejscu.Gdy mówił do mnie i trzymał za rękę czułam się dziwnie.Podobnie jak w obecności Roberta.Czy to coś znaczyło? Nie,kocham tylko Roberta! Powiedziałam to sobie w duchu i ruszyłam z powrotem na trybuny.
Na meczu
Mecz trwał już 15 minut.Nic szczególnego uwagi się nie działo oprócz lekkich fauli.Chłopcy dawali z siebie wszystko już na początku.Mieli przewagę nad nimi.I nagle ten moment! W 28 minucie gola strzelił niespodziewanie z 30 metrów Grosskreutz.Miło było popatrzeć na płaczącą z radości Klarę,tym bardziej,że po jego strzelaniu popatrzył w jej kierunku.Po kilkunastu minutach zrobiło się nie ciekawie.Schalke stwarzało sobie dogodne sytuacje ale całe szczęście Roman bronił po bohatersku.Po kilku minutach tablica pokazywała wynik 3:0.Robert Lewandowski,Nuri Sahin i Kevin Grosskreutz.To oni wpisali się na listę strzelców.Taki wynik został do końca meczu.Wszyscy zadowoleni,śpiewając przyśpiewki kierowaliśmy się ku wyjściu.Razem z dziewczynami czekałam na nich przed budynkiem.Spóźniali się strasznie.Po pół godzinie w końcu zawitali przy nas.Oczywiście nie obyło się bez gratulacji dla chłopaków.A oni dziękowali nam za doping na trybunach.W dobrych humorach wracaliśmy do hotelu. Co raz Marco posyłał mi uśmiech.Widziałam,że Robert był czujny i ciągle na nas spoglądał.Ale nie miał czego się obawiać,mógł mi ufać.Wtuliłam się w niego.Po wejściu do naszego pokoju chłopcy jak po libacji zaczęli śpiewać "Heya BVB"
-Heya BVB!!- darli się wszyscy z całych sił.
-Cicho wariaci! Do stołu! - zawołała Emilka.
-A ty co zdążyłaś już wszystko zrobić? -zapytał Marco z niedowierzaniem.
-Nie,Leitner nie miał nic do roboty,więc go o to poprosiłam - posłała nam uśmiech.
Wszyscy zasiedliśmy do stołu i jedliśmy smakołyki przygotowane przez Moritza.Kto by przypuszczał,że ma takie zdolności kulinarne? Naszą pogawędkę przy stole ucięło nam natarczywe pukanie do drzwi.
-Pójdę otworzyć- wstałam niechętnie od stołu. Uchyliłam lekko drzwi i już mnie zamurowało.Przede mną stali mężczyźni w mundurach-policjanci. - O co chodzi? -zapytałam przyciszonym głosem.
-Mamy nakaz przeszukania i przesłuchania Marco Reusa z powodów znanych tylko nam i mu.Z pewnego źródła wiemy,że mieszka tutaj - odrzekł jeden z nich nieprzyjemnym głosem.
-Ale on tu nie mieszka.. -wydukałam.
-Ale wiemy,że w tej chwil tu przebywa.
-Nina,z kim tak po cichu rozmawiasz? Zaproś ich- krzyknął Marco.
-Pozwoli pani,że wejdziemy.
Odsunęłam się,aby zrobić im miejsce.
-Jest pan zatrzymany do czasu wyjaśnienia sprawy - zaszli go od tyłu i zakuli w kajdanki jak jakiegoś bandytę.
-Zaraz,zaraz! Panowie,co tu się dzieje? Marco nic nie zrobił! - zdenerwował się Robert.
-Wiadomo,że pan będzie krył przyjaciela- zaśmiał się jeden z policjantów.Jak dla mnie to szydersko.
Nawet nie wiem,kiedy Robert rzucił się na nich,ale oni mieli lepszy refleks i zakuli go w kajdanki też.
-Pan idzie z nami! - zawołał mniejszy policjant groźnie.
-Zaraz! Robert! Marco! -zawołałam za wychodzącymi policjantami.I nagle do mnie dotarło co tu się zdarzyło. -Anka!! -krzyknęłam .
-O Boże,co my teraz zrobimy? - biadoliła Klara.
-Spokojnie,wyciągniemy ich stąd - powiedziałam do niej ze spokojem i pewnością w głosie,choć tak na prawdę nie byłam do moich słów przekonana .Czułam,ze to grubsza sprawa...
--------------------------
A oto długo wyczekiwany i nudnawy rozdział,haha :D Nie miałam na niego pomysłu,więc jest krótki.Mam nadzieję,że zaciekawi Was choć trochę.Czekam na wasze komentarze,które są dla mnie wielką motywacją :) A tak w celach reklamacji.. : p Zapraszam Was na mojego aska: http://ask.fm/Edyta20 i nowego założonego bloga wraz z koleżanką o zdrowym stylu życia : http://www.sportvogue.blogspot.com/ Zapraszam serdecznie! :D