Translate
niedziela, 4 sierpnia 2013
15 minut później,po meczu.
Weszłyśmy do jednej z piwiarni Dortmundu,gdzie większość kibiców się skierowała.Pokierowałam je do stolika w rogu.
-Dla każdej piwo? -zapytałam kierując wskazującego palca,na każdą po kolei.Zgodnie pokiwały głowami.Poszłam do barmana po zamówienie. -Poproszę pięć najlepszych piw jakie macie! Tylko szybko,bo trochę nam się spieszy -posłałam mu krzywy uśmiech. Czekając lekko tupałam nogą.Po jakimś czasie przyszedł z pięcioma kuflami.Już chciałam zabierać tacę,gdy odezwał się do mnie:
-Sama to wypijesz,z kimś,a może ci pomóc? -uśmiechnął się zalotnie i zaśmiał.
Jak dla mnie ten śmiech był szyderczy.Przewróciłam oczami,uśmiechnęłam się niewinnie w jego stronę i pokazałam mu głową stolik z czekającymi na mnie przyjaciółkami.Mój wyraz twarzy mówił tylko "Przykro mi". Będąc w połowie drogi do stolika usłyszałam kroki za sobą.Odwróciłam się.Znowu ten barman.Uczepił się jak rzep psiego ogona.
-Zaraz wracam,tylko pozwól mi odnieść tacę z piwami.W nieskończoność nie będą czekać -i ruszyłam przed siebie.Szczerze mówiąc nie miałam ochoty wracać do niego,ale wydawał mi się podejrzany,więc wolałam z nim nie zadzierać.Podeszłam przekrzywiłam głowę i zapytałam -A więc,czego ode mnie oczekujesz?
-Chodź załatwimy to przy moim małym stoisku.
Pociągnął mnie za rękę,ale ja mu ją wyrwałam z uścisku.Popatrzyłam na przyjaciółki.Chyba nie zauważyły mojej nieobecności,gadają jak najęte i niech tak zostanie,na razie...
-Widzisz,jest taka pewna sprawa.Czuję się strasznie samotny -powiedział i ścisnął mi mocno rękę. Patrzyłam się na niego przestraszonym wzrokiem.Nie,nie,tylko nie to! Mam krzyczeć na pomoc? -I sama widzisz... -mówiąc zaciągał mnie siłą do swojego zaplecza.Opierałam się najbardziej jak mogłam.Nie dawałam rady był silniejszy ode mnie...
-Puść ją,Michaelu! -zawołał za mną chłopak.
Uścisk zelżał.Poczułam wszystkich zebranych wzrok na sobie.Barman popchnął mnie na chłopaka,który przemówił.Złapał mnie.Nie miałam czasu patrzeć kto to,ważne,że jestem cała.Szybko podbiegła do mnie Klara,a później reszta.Zeszłyśmy na bok,objęły mnie,a ja się trzęsłam ze strachu.Ten mężczyzna...Czemu miał kaptur na głowie? Poznawałam resztę.To piłkarze Borussii Dortmund.Spojrzałam znów na "kapturnika" i Michaela.Mierzyli się wzrokiem.Brr...I stało się najgorsze.Dwaj zaczęli się bić.Wymierzali sobie ciosy po twarzy,w brzuch,ale świetnie blokowali je.Zasłoniłam oczy,nie chciałam na to patrzeć.
-Nie ma sensu,tu stać i cię obtulać,Nina.Idziemy do hotelu -powiedziała ostro,a zarazem opiekuńczo Kat.
-Nie,muszę mu podziękować,nie zapłaciłyśmy za piwo...
-Nina!-przerwała mi Kat.-Nie mam zamiaru cokolwiek dawać dla tego zboczeńca!A podziękujesz mu, kiedy indziej,idziemy!
-Powiedziałam nie! Chcecie to idźcie.Nie zostawię tak jego.Gdyby nie on..-Nie chciałam o tym myśleć i zaczęłam lekko szlochać.
-Już dobrze,dobrze.Zostaniemy,tylko poproś ich, aby szybciej skończyli -zaśmiała się lekko.
Kat z nich wszystkich była najbardziej rozmowna,opiekuńcza,ostra.Mówiła wszystko co chciała,była z nas najmądrzejsza.Mimo tego,że czasami umie być niemiła,jest moją najlepszą przyjaciółką.Jej brązowe włosy,opadały mi na twarz.Bójka się skończyła.Stanął między nimi Klopp.
-Dosyć tego wszystkiego! -warknął na nich.-Robercie,zostajesz zawieszony na trzy mecze,co do kary pieniężnej ustalimy to z zarządem klubu.A co do ciebie Michaelu,zostaniesz zwolniony i ja już tego dopilnuję.
-Chciałem,tylko poga...
-Stul pysk ,frajerze! Nie widzisz co jej zrobiłeś?Ona się cała trzęsie ze strachu! -przerwał mu chłopak w kapturze,za którym krył się Robert Lewandowski.
Już trzeci raz na siebie wpadamy,ale żaden z nich nie należy do najmilszych.Michael wrócił do pracy,a piłkarze zaczęli wychodzić z piwiarni.Nie dziwię im się,ale też tak tego nie zostawię.Wychodząc posłałam barmanowi spojrzenie pełne nienawiści.Robert wychodził jako ostatni.Podeszłam do niego i lekko odchrząknęłam. -Przepraszam cię,ale chciałam...-głos mi się załamał -chciałam ci podziękować za ten ratunek.
-Nie ma sprawy.A my znowu się spotykamy i to nie są najmilsze okoliczności,nie sądzisz?
Znów ten uśmiech.Byłam bezradna w tej chwili.Uśmiechnęłam się lekko.
-To chyba nie jest najlepszy pomysł żebyś wracała sama do hotelu,więc cię odwiozę-zaproponował.
-Nie jestem sama,mam moje przyjaciółki,ale dziękuję za troskę.
-Skoro tak, to masz mój numer telefonu.
Zaczęłam spisywać numer z jego komórki.
-Jak dojdziecie to wyślij sygnał,SMS,zadzwoń.Cokolwiek,abym wiedział,że jesteś cała -powiedział z troską.
-Ok,dam ci znać jak najszybciej.A teraz wybacz,ale chcę wrócić jak najszybciej do hotelu po tym wszystkim.
-Rozumiem.Śpij dobrze!
I poszedł za kolegami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz