Po wczorajszych przeżyciach dziewczyny próbowały mnie udobruchać.Oczywiście musiałam im wszystko opowiedzieć z dużymi szczegółami.Przyjęły to spokojnie i nie zadawały zbędnych pytań.Próbowały mnie pocieszyć.Poradziły,abym nie rozmawiała z tymi piłkarzykami,ale o tym to i ja wiedziałam.Ale nie mogłam tak się zachować w stosunku do drugiego człowieka.Przeprosiłam je i powiedziałam,że muszę się przejść w samotności.Przechadzając się po pasach zieleni,położyłam się na trawie i wspominałam moment,w którym Robert mnie pocałował.Spontanicznie,delikatnie.Zamknęłam oczy i dałam się ponieść marzeniom.Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Obudził mnie mokry język psa.Poderwałam się raptownie.
-Co tu się dzieje? -powiedziałam sama do siebie.
Tuż przede mną siedział mały kundelek,trzepoczący ogonkiem na wszystkie strony.Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam.W ramach wdzięczności polizał mnie dwa razy w nos.Zaśmiałam się i wstałam.W moją stronę zmierzała smukła postać kobiet,która wołała psa.
-Ados! Ados,chodź tutaj piesku!
-Ados idź do pani -powiedziałam do niego.
-Tu jesteś piesku -zawołała ucieszona,po czym spojrzała na mnie i wyciągnęła rękę.-Sila,jestem -w uśmiechu odsłoniła swoje białe zęby.
-Miło mi,Nina -uścisnęłam jej dłoń.
-Nina,to ty! Ilkay wiele mi o tobie opowiadał.Może wpadniesz na kawę,teraz?
-Czemu nie? -wzruszyłam ramionami.
W trakcie drogi do domu opowiedziała mi kilka rzeczy o sobie,a ja nie byłam jej dłużna i powiedziałam o sobie.Zauważyła szybko,że jestem smutna.Opowiedziałam jej co się stało.Przytuliła mnie i powtarzała,że wszystko będzie dobrze.Musi być.Czułam się przy niej dobrze.Chyba dostrzegłam w niej przyjaciółkę.Mimo tego,że ona była modelką,a Ilkay piłkarzem,mieli nie za duży dom.Był piękny.W środku wszystko ładnie umeblowane.Wszędzie panowała czystość i porządek.Kazała mi się rozgościć,a sama podreptała do kuchni i zrobiła mi kawę Cappuccino.
-Proszę -powiedziała stawiając przede mną kubek na stoliku w salonie. -Ilkay mi powiedział,że często,że na śniadanie w hotelu pijesz taką -uśmiechnęła się.
-Tak - upiłam łyk kawy. -Chyba dużo ci o mnie opowiadał?
-Nie więcej niż bym chciała wiedzieć -zaśmiała się.
-Mogę zapytać cię o jedną rzecz?
Skinęła głową.
-Czemu Ilkay ci to mówi? -uniosłam jedną brew do góry.
Nie chciałam być niemiła,ale irytowało mnie,że każdy wiedział o mnie więcej niż ja sama.
-Zazwyczaj opowiadamy sobie o osobach nowo nam spotkanych.Tak jak na spowiedzi mówi sobie wszystko,z ręką na sercu -zaśmiała się.
Oczywiście zaśmiałam się razem z nią.Przedstawiali taką dobraną parę.Strasznie im zazdrościłam.
Przeżyłam kilka związków,ale żaden to nie było to.Nie było w nim prawdziwej miłości,bynajmniej z ich strony.Patrzyłam na nią w milczeniu.Milczenie przerwała moja dzwoniąca komórka.Zobaczyłam na wyświetlacz.Marco.. Czego on ode mnie chce? Wybaczenia?
-Kto cię tak adoruje telefonami?
-Marco - wypowiedziałam jego imię z obrzydzeniem.
-Nie odbieraj.Nie dawaj mu do zrozumienia ,że jesteś łatwa do zdobycia - poradziła mi Sila.
-Nie mam zamiaru odbierać ani od Marco,ani od Roberta...
-Kochanie,czuję jak ci na nim zależy i prędzej czy później odbierzesz od niego telefon.
-Sama już nie wiem co do niego czuję.
-Wiesz,tylko boisz się do tego przyznać -położyła rękę na moim ramieniu. - Nina,to nie na Roberta powinnaś zwalać całą winę,ale też na Ankę.Dlaczego wam nie powiedziała o tym,że kogoś ma,a tym bardziej już piłkarza? Owszem,on nie powiedział ci prawdy,bo chce was obydwie chronić.Którą bardziej kocha,musisz dość sama.A jeżeli chodzi o Sahina.Zakład to pomysł Reusa.Nuri nie wierzył,że cię pocałuje,dlatego się założył.Nie mówię dlatego,że to jest mój brat.
-Nuri to twój brat? -zapytałam zdziwiona.
-Tak -dała krótką,ale wystarczającą odpowiedź.
-Dlaczego nie powiedział mi prawdy o zakładzie?
-Chciał abyś nie uważała Marco za skończonego dupka.
-Przepraszam Sila,ale muszę jak najszybciej przeprosić Nuriego - szybko wstałam z kanapy i pomaszerowałam do wyjścia.
-I to szybko,nie jesteś mu obojętna.Nie daj mu się tylko w sobie zakochać,on jest bardzo,ale to bardzo wrażliwy - uśmiechnęła się do mnie.
-Dziękuję ci Sila za wszystko -przytuliłam ją mocno.
Pomachałam jej ostatni raz na pożegnanie.Dlaczego nie dałam dla niego wytłumaczyć się? Teraz wyjdę na idiotkę.Tylko pod jakim numerkiem on mieszka?Boże,że nie pomyślałam,aby się jej spytać.Będę musiała poszukać.Po dwudziestu minutach dotarłam do hotelu.Udałam się na piąte piętro,gdzie chłopcy mieli pokoje.Zapukałam do pokoju 622.Bingo! W drzwiach ukazał się Sahin.Przez chwilę milczałam,ale zebrałam się na odwagę.
-Hej.Przepraszam ,że przychodzę,ale..czy możemy porozmawiać?
Zaprosił mnie ręką do pokoju i kazał usiąść na łóżku.Rozejrzałam się nerwowo po pokoju.Przysiadł się i powiedział:
-Spokojnie,nikogo nie ma.A więc?
-Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie.Powinnam była poprosić o jakiekolwiek wytłumaczenie .Uniosłam się zbyt pochopnie.Przepraszam.Sila mi wszystko powiedziała,przepraszam.
-Nina,nie masz za co.Zachowałem się jak dupek,nie mam nic na swoje usprawiedliwienie -popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
-W nagrodę za to,że byłam taką gówniarą,może dasz się zaprosić na lody? I nie ma żadnego "ale". Punkt 15.00.
-Jak dla mnie..bomba!
Zaśmialiśmy się i wyszłam z jego pokoju.
14:30,w pokoju
-Ej Nina,dla kogo tak się stroisz? Nowa sukienka,nowa bransoletka,tylko buty stare - zaśmiała się Kat.
-Wcale się nie stroję,chciałabyś - pokazałam jej język.
-Dobra,leć ze swoim księciem - powiedziała Klara zza książki.
-Ale wy też byście się wyrwały zamiast tutaj siedzieć.
-Myślisz,że nie wychodzimy? - parsknęła Emilia. - Jak umawiasz się na randko-lody,to my idziemy sobie.
-Gdzie? -zapytałam z zainteresowaniem.
-Do pokoju 622 - odsłoniła swoje zęby w uśmiechu Kat.
Zamurowało mnie.I ja o niczym nie wiedziałam? Fakt,ostatnio stałam się nie najlepszą przyjaciółką.Poświęcam im zbyt mało uwagi.
-Marco! - usłyszałam głos Kat.
-Kevin!!- krzyknęła z podekscytowaniem Klara.
-Moritz i Mario! -krzyknęła Emilia.
-A-a-a - pokiwała palcem Kat. - Zdecyduj się! Najlepiej byś zabrała nam wszystkich -rzuciła w nią poduszką.
-Moritz już nie gra w Borussii - zauważyłam trafnie.
-Ale czasami do nich wpada i mam na niego oko.It's Maine! - zaśmiała się Emilia.
-Nie no spoko,hotel w piłkarzach - powiedziałam sarkastycznie.
-Ale w przystojnych piłkarzach - zauważyła Klara.
Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
-Ej dziewczyny! A panna Nina wybiera się z Sahinem na randkę za dnia! - krzyknęła uradowana Kat. - Ostatnio o Ciebie pytał,to chyba po tej kłótni.
-O mnie? -spojrzałam na zegarek.- Eee,ja muszę się zbierać,pa!
-Aj ta Nina,Nina -usłyszałam za sobą Emilię.
Pod Hotelem.
-Olśniewająco wyglądasz - posłał mi czarujący uśmiech.
-Dzięki,ty też - puściłam oczko.
Ubrany był w czarną stylową koszulkę i jeansowe spodnie w kolorze miodowym.Jak na faceta miał gust.Zaszliśmy do pobliskiej lodziarni.
-Jakiego loda wybierasz? - zagadnął.
-Arbuz jedna gałka,malina druga gałka.A ty?
-Ej, moje ulubione -zaśmiał się.
Zamówił lody i razem z nimi poszliśmy po przechadzać się w parku.Czas zleciał bardzo szybko.Zanim się obejrzeliśmy,było już grubo po 18.Cały czas opowiadaliśmy sobie co robiliśmy w dzieciństwie, o zainteresowaniach itp.
-Chyba czas wracać.
-To prawda, chłodno trochę - opatuliłam się rękami.
Ale on przytulił mnie od tyłu.Emanowało od niego ciepło.I tak powolutku zmierzaliśmy z parku do naszych pokoi.Cieszyłam się z tego wypadu i że miałam kogoś takiego jak on przy sobie.Byliśmy pod moim pokojem.
-Dziękuję ci za ten dzień.Ogólnie za wszystko - pocałowałam go lekko w policzek.
Uśmiechnął się tylko.Zaczął coś mówić pod nosem,ale ja otworzyłam drzwi i nie słuchałam go.Stanęłam jak wryta.Przede ,mną całowała się Klara z Kevinem.Weź spuść przyjaciółki na chwilę.Zamknęłam cicho drzwi,aby im nie przeszkadzać.W końcu jest szczęśliwa.Musiałam gdzieś pójść.A przed moimi drzwiami stał jeszcze Sahin.Popatrzyliśmy na siebie w milczeniu i przytulił mnie mocno i szepnął:
-Nina,lepszej dziewczyny od ciebie nie widziałem.Kibicuję tobie i Robertowi i mam nadzieję,że nadal zostaniemy przyjaciółmi.
Czułam się przy nim, jak przy Robercie.Ktoś chrząknął za nami.Obejrzałam się.Był to..był to Robert z bukietem róż.
-Ro..Robert,to nie było tak jak myślisz -próbowałam mu się wytłumaczyć.
Tak w ogóle to dlaczego ja to robię?
-A jak? - rzucił róże pod moje stopy i odszedł.
Hah no to Robercik teraz wie jak ona się czuła wcale mi go nie jest szkoda.!;D
OdpowiedzUsuńRozdział cudeńko.;** I już chce następny.;*