Translate

niedziela, 4 sierpnia 2013

Obudziły mnie głosy dziewczyn.Podniosłam lekko głowę i przytworzyłam zaspane oczy.Pomrugałam nimi kilka razy,aby się rozbudzić chociaż trochę.Usiadłam na łóżku i rzekłam ledwo dosłyszalnym głosem:
-Co to za narada z samego rana beze mnie? -mówiąc zaśmiałam się zachrypniętym głosem.
-Boże,a ci co?Wyglądasz i gadasz jak stara babcia -zaśmiała się Anka.
-Dzięki ty to zawsze umiesz człowieka rozśmieszyć na początku dnia.-zaśmiałam się również i rzuciłam w nią moją poduszką.-A teraz mówcie mi o czym tak plotkujecie -popatrzyłam na nie już normalnymi oczami.Westchnęły.
-No,bo nie możemy zrozumieć jak mogłaś pozbyć się kogoś takiego sprzed drzwi naszego hotelu! Przecież to był Robert Lewandowski w samej postaci! -wykrzyczała Kat.
Nakryłam się kołdrą po samą głowę.Kurcze wiedziałam,że skądś go znam.Nie bez powodu naszkicowałam jego twarz w moim pamiętniku.Ale ,że przez te rozsadzające mnie emocje nawet nie zdałam sobie z tego sprawy? Głupia jestem!Przecież mogę już nigdy nie mieć okazji stanąć z nim twarzą w twarz.
-Dajcie mi teraz święty spokój -powiedziałam do nich,jakbym była mocno napita.Wiedziałam,że wbijają we mnie wzrok...Poczułam trzy poduszki obijające się o moją twarz.
-Wstawaj śpiochu,dzisiaj czeka nas mecz na Signal Iduna Park,a chyba nie chcesz się spóźnić? -powiedziała z roześmianą buzią Klara.
Otworzyłam dwoje oczu i zobaczyłam przede mną bilety na dzisiejszy mecz z Bayernem Monachium!One są takie kochane,że aż od razu wstałam i je wyściskałam mocno,że aż dla Ani coś strzeliło w kościach.Wybuchła fala śmiechu.Zaprowadziły mnie do łazienki śpiewając "Ole ,jetz kommt der BvB". Czułam się taka szczęśliwa,że żadnym słowem nie mogłabym tego wyrazić.Po 20 minutach wyszłam gotowa z łazienki.Założyłam czarne jeansowe spodnie,adidasy i koszulkę z numerem "9" oczywiście z tyłu z nazwiskiem Lewandowski.Sama muszę przyznać,że wyglądałam bosko.A bluzka pięknie kontrastowała z moimi czarnymi włosami i brązowymi oczami.Spojrzałam na zegarek 12:12.Ktoś o mnie myśli.Zaśmiałam się w duchu i skarciłam za to.Każde moje związki to jedna wielka klapa...Ale nie wiem dlaczego w tak cudownym miejscu myślę o tak koszmarnych rzeczach.
-Dziewczyny,a może czas żebyśmy wyszły z hotelu trochę pozwiedzały,a gdy nadejdzie godzina meczu ruszyły w stronę stadionu? -zaproponowałam.
-Ok!-odezwały się wszystkie.
Wzięłyśmy swoje torebki i ruszyłyśmy w stronę wyjścia.Po drodze oddałyśmy nasz kluczyk do recepcji.Chodziłyśmy po sklepach i tak dalej.Nawet odwiedziłyśmy plac zabaw,który był opustoszały ciekawe dlaczego...Przecież nie dawno jeszcze bawiło się tu wiele dzieci.Spojrzałam szybko na zegarek. O kurcze,tylko nie to!Jak to możliwe,że tak straciłyśmy poczucie czasu!
 
-Dziewczyny,zaraz się spóźnimy,biegiem! -zakomenderowałam.
Biegłyśmy najszybciej jak się da.W ostatniej chwili zdążyłyśmy.Pokazałyśmy swoje bilety i zajęłyśmy ostatnie miejsca siedzące jakie zostały.W tej samej chwil gdy usiadłyśmy,piłkarze wybiegli na boisko.Po pierwszym gwizdku sędziego nie trzeba było wiele czekać na emocje.Już w 14 minucie padł gol Lewandowskiego.Kibice Borussii byli tal szczęśliwi,że leciały im łzy po policzkach i wszyscy zaczęli śpiewać przyśpiewki BvB.Razem z dziewczynami dołączyłam się do nich.Było cudownie,połączyć się w jedno z nimi.Koniec pierwszej połowy.Poszłam wlać sobie kawę z automatu.Przede mną w kolejce stał brunet.Popatrzyłam na jego koszulkę.Lewandowski!Zrobiło mi się nagle gorąco.Nie wiedziałam jak się zachować.Odwróciłam głowę za siebie.I nagle poczułam na sobie coś gorącego.Spojrzałam na swoją bluzkę,była poplamiona kawą.
-Przepraszam Cię bardzo,nie zamierzałem-wydukał. Spojrzeliśmy sobie w oczy.Chciałam mu wygarnąć za ten hotel,ale nie chciałam wyjść na niemiłą.
-A to ty?Kurcze,jeszcze bardziej przepraszam.W tedy byłam zdenerwowany i wiesz...to...to..z nerwów nic nie powiedziałam,to znaczy nie przeprosiłem Cię -spuścił głowę i zaczął się po niej drapać.
-Spokojnie,nie mam ci tego za złe -uśmiechnęłam się lekko w jego kierunku-Jestem Nina-wyciągnęłam do niego szczupłą dłoń.Uścisnął ją.
-Miło mi,jestem Robert,ale to już zapewne wiesz -zaśmiał się.
Był taki uroczy i ten jego piękny uśmiech.Po prostu rozbrajał mnie.Mogłam godzinami się patrzeć na niego i...
-Stary,zaraz zaczyna sie mecz!Zamiast podrywać pierwszą lepszą laskę przy automacie to byś zajął się tym,że zaraz mecz,a tak w ogóle to byś nie pił tej kawy,bo to nie zdrowo tak przed meczem! -rzucił zdenerwowany blondyn.
-Przepraszam,muszę lecieć mam nadzieję,że jeszcze się zobaczymy,bo głupio mi za wczoraj i teraz za dzisiaj,tym bardziej,że to moja koszulka-po raz kolejny posłał mi ten uroczy uśmiech.
Odwzajemniłam mu go.Zanim oprzytomniałam on już odszedł.Ciekawe kiedy się spotkamy następnym razem ,jak nie mam z nim już żadnego kontaktu.Ruszyłam z powrotem na trybuny.Kompletnie zapomniałam o kawie.Widziałam,że dziewczyny chcą mnie zapytać co się stał i gdzie byłam tyle czasu,ale dałam im do zrozumienia,aby nie pytały tylko zajęły się meczem,a pogadamy w domu.89 minuta goool! Kevin Grosskreutz!Koniec meczu! 2:0 dla Borussii w Superpucharze Niemiec!Widziałam jak po kilkunastu minutach drużyna Borussii wraz z trenerem wzniosła Superpuchar Niemiec.Spojrzałam się w ich stronę i zobaczyłam,że Marco popatrzył na mnie i tylko pokręcił głową....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz