Obudziły mnie głosy dziewczyn.Podniosłam lekko głowę i przytworzyłam
zaspane oczy.Pomrugałam nimi kilka razy,aby się rozbudzić chociaż
trochę.Usiadłam na łóżku i rzekłam ledwo dosłyszalnym głosem:
-Co to za narada z samego rana beze mnie? -mówiąc zaśmiałam się zachrypniętym głosem.
-Boże,a ci co?Wyglądasz i gadasz jak stara babcia -zaśmiała się Anka.
-Dzięki ty to zawsze umiesz człowieka rozśmieszyć na początku
dnia.-zaśmiałam się również i rzuciłam w nią moją poduszką.-A teraz
mówcie mi o czym tak plotkujecie -popatrzyłam na nie już normalnymi
oczami.Westchnęły.
-No,bo nie możemy zrozumieć jak mogłaś pozbyć się kogoś takiego
sprzed drzwi naszego hotelu! Przecież to był Robert Lewandowski w samej
postaci! -wykrzyczała Kat.
Nakryłam się kołdrą po samą głowę.Kurcze wiedziałam,że skądś go
znam.Nie bez powodu naszkicowałam jego twarz w moim pamiętniku.Ale ,że
przez te rozsadzające mnie emocje nawet nie zdałam sobie z tego sprawy?
Głupia jestem!Przecież mogę już nigdy nie mieć okazji stanąć z nim
twarzą w twarz.
-Dajcie mi teraz święty spokój -powiedziałam do nich,jakbym była
mocno napita.Wiedziałam,że wbijają we mnie wzrok...Poczułam trzy
poduszki obijające się o moją twarz.
-Wstawaj śpiochu,dzisiaj czeka nas mecz na Signal Iduna Park,a chyba
nie chcesz się spóźnić? -powiedziała z roześmianą buzią Klara.
Otworzyłam dwoje oczu i zobaczyłam przede mną bilety na dzisiejszy
mecz z Bayernem Monachium!One są takie kochane,że aż od razu wstałam i
je wyściskałam mocno,że aż dla Ani coś strzeliło w kościach.Wybuchła
fala śmiechu.Zaprowadziły mnie do łazienki śpiewając "Ole ,jetz kommt
der BvB". Czułam się taka szczęśliwa,że żadnym słowem nie mogłabym tego
wyrazić.Po 20 minutach wyszłam gotowa z łazienki.Założyłam czarne
jeansowe spodnie,adidasy i koszulkę z numerem "9" oczywiście z tyłu z
nazwiskiem Lewandowski.Sama muszę przyznać,że wyglądałam bosko.A bluzka
pięknie kontrastowała z moimi czarnymi włosami i brązowymi
oczami.Spojrzałam na zegarek 12:12.Ktoś o mnie myśli.Zaśmiałam się w
duchu i skarciłam za to.Każde moje związki to jedna wielka klapa...Ale
nie wiem dlaczego w tak cudownym miejscu myślę o tak koszmarnych
rzeczach.
-Dziewczyny,a może czas żebyśmy wyszły z hotelu trochę pozwiedzały,a
gdy nadejdzie godzina meczu ruszyły w stronę stadionu? -zaproponowałam.
-Ok!-odezwały się wszystkie.
Wzięłyśmy swoje torebki i ruszyłyśmy w stronę wyjścia.Po drodze
oddałyśmy nasz kluczyk do recepcji.Chodziłyśmy po sklepach i tak
dalej.Nawet odwiedziłyśmy plac zabaw,który był opustoszały ciekawe
dlaczego...Przecież nie dawno jeszcze bawiło się tu wiele
dzieci.Spojrzałam szybko na zegarek. O kurcze,tylko nie to!Jak to
możliwe,że tak straciłyśmy poczucie czasu!
-Dziewczyny,zaraz się spóźnimy,biegiem! -zakomenderowałam.
Biegłyśmy najszybciej jak się da.W ostatniej chwili
zdążyłyśmy.Pokazałyśmy swoje bilety i zajęłyśmy ostatnie miejsca
siedzące jakie zostały.W tej samej chwil gdy usiadłyśmy,piłkarze
wybiegli na boisko.Po pierwszym gwizdku sędziego nie trzeba było wiele
czekać na emocje.Już w 14 minucie padł gol Lewandowskiego.Kibice
Borussii byli tal szczęśliwi,że leciały im łzy po policzkach i wszyscy
zaczęli śpiewać przyśpiewki BvB.Razem z dziewczynami dołączyłam się do
nich.Było cudownie,połączyć się w jedno z nimi.Koniec pierwszej
połowy.Poszłam wlać sobie kawę z automatu.Przede mną w kolejce stał
brunet.Popatrzyłam na jego koszulkę.Lewandowski!Zrobiło mi się nagle
gorąco.Nie wiedziałam jak się zachować.Odwróciłam głowę za siebie.I
nagle poczułam na sobie coś gorącego.Spojrzałam na swoją bluzkę,była
poplamiona kawą.
-Przepraszam Cię bardzo,nie zamierzałem-wydukał. Spojrzeliśmy sobie w
oczy.Chciałam mu wygarnąć za ten hotel,ale nie chciałam wyjść na
niemiłą.
-A to ty?Kurcze,jeszcze bardziej przepraszam.W tedy byłam
zdenerwowany i wiesz...to...to..z nerwów nic nie powiedziałam,to znaczy
nie przeprosiłem Cię -spuścił głowę i zaczął się po niej drapać.
-Spokojnie,nie mam ci tego za złe -uśmiechnęłam się lekko w jego
kierunku-Jestem Nina-wyciągnęłam do niego szczupłą dłoń.Uścisnął ją.
-Miło mi,jestem Robert,ale to już zapewne wiesz -zaśmiał się.
Był taki uroczy i ten jego piękny uśmiech.Po prostu rozbrajał mnie.Mogłam godzinami się patrzeć na niego i...
-Stary,zaraz zaczyna sie mecz!Zamiast podrywać pierwszą lepszą laskę
przy automacie to byś zajął się tym,że zaraz mecz,a tak w ogóle to byś
nie pił tej kawy,bo to nie zdrowo tak przed meczem! -rzucił zdenerwowany
blondyn.
-Przepraszam,muszę lecieć mam nadzieję,że jeszcze się zobaczymy,bo
głupio mi za wczoraj i teraz za dzisiaj,tym bardziej,że to moja
koszulka-po raz kolejny posłał mi ten uroczy uśmiech.
Odwzajemniłam mu go.Zanim oprzytomniałam on już odszedł.Ciekawe kiedy
się spotkamy następnym razem ,jak nie mam z nim już żadnego
kontaktu.Ruszyłam z powrotem na trybuny.Kompletnie zapomniałam o
kawie.Widziałam,że dziewczyny chcą mnie zapytać co się stał i gdzie
byłam tyle czasu,ale dałam im do zrozumienia,aby nie pytały tylko zajęły
się meczem,a pogadamy w domu.89 minuta goool! Kevin Grosskreutz!Koniec
meczu! 2:0 dla Borussii w Superpucharze Niemiec!Widziałam jak po
kilkunastu minutach drużyna Borussii wraz z trenerem wzniosła
Superpuchar Niemiec.Spojrzałam się w ich stronę i zobaczyłam,że Marco
popatrzył na mnie i tylko pokręcił głową....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz