Translate

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 6
 Jednak plaża strasznie nas wszystkie wymęczyła.Nie miałam na nic ochoty.Jednak chcąc nie chcąc,musiałam wstać.Poszłam do łazienki.Umyłam się i tak dalej...Nałożyłam bluzkę na jedno ramię i krótkie beżowe spodenki.Upięłam wysoki kucyk.Znowu czeka mnie śniadanie w swoim towarzystwie.Śpiochy śpią,a ja...ranny ptaszek.Powoli zeszłam ze schodów.Popatrzyłam na drzwi od hotelu czy przypadkiem znowu nie stoi tam Ania i obściskuje się z facetem podobnym do Roberta.Jednak tam jej nie było.Gdzie ona tyle czasu się podziewa? To miały być wspólne wakacje w Dortmundzie.Jednak ona inaczej to wszystko sobie wyobraziła.Podeszłam do szwedzkiego stołu i zrobiłam sobie kanapki z polędwicą i ogórkiem,a do tego kawa.Czuję się trochę jakbym była na kacu.Zajadąc się kanapkami,nie zauważyłam,że ktoś się do mnie przysiadł.
-Co tak mało dzisiaj jemy? -to był mężczyzna. Podniosłam wzrok...Ilkay Gundogan.Niedługo poznam wszyskich po kolei przy śniadaniu.Uśmiechnęłam się.
-Jakoś jestem zmęczona po tej plaży.Nie mam ochoty na syty posiłek.
-Rozumiem.Żałuję,że nie mogłem być z wami -powiedział z nutką smutku w głosie.
 -Też żałuję,było na prawdę fajnie.A czemu cię nie było? -posłałam mu lekki uśmiech. -Problemy z narzeczoną.
-Przykro mi.Mogę jakoś pomóc,poradzić?
-Dzięki,ale już jest wszystko ok.Małe nieporozumienie - rozweselił się.
 Nie wiedziałam co odpowiedzieć,więc tylko skinęłam głową i znowu zabrałam się za czynność ,po którą przyszłam.
-Nie widziałaś może Roberta?-zapytał z lekkim zdenerwowaniem. -Ostatni raz,kiedy go widziałam to było na plaży.Nie wrócił na noc? -zapytałam ze zdziwieniem. -No właśnie nie.Marco żartował ,że zatrzymał się u ciebie,ale jednak nie... Nie wiem dlaczego,ale od razu pomyślałam,że on i Ania...Nie to niedorzeczne.To,że facet jest podobny do Roberta i obydwaj nie wrócili na noc,to niczego nie oznacza.I czemu ja się tak tym wszystkim przejmuję? Zakochana w nim na pewno nie byłam,jednak coś mnie do niego ciągnęło. -Dobra,nie będę ci przszkadzać w śniadaniu.Smacznego,pa! -zawołał odchodzący Ilkay. -Ilkay,poczekaj! Wcale mi nie przeszkadzasz.
-Może i nie..Muszę lecieć na trening,pa!
-Pa -odburknęłam ledwo dosłyszalnie.
Co im wszystkim jest do diabła,że tak się zachowują?Czasami mam takie wrażenie,że chłopcy to nie inna planeta,ale coś niezrozumiałego,innego,odległego.Upiłam pierwszy i ostatni łyk kawy.Zostawiłam ją niewypitą i niedojedzone kanapki.Wróciłam do naszego pokoju.Dobiegły mnie stamtąd śmiechy.Mężczyzny i kilku kobiet.Otworzyłam drzwi. -Marco?? -wyrwało mi się niechcący na głos.
-Przecież nie Bóg -zaczął się śmiać.
-Daruj sobie te teksty,które są dziecinne i wcale nie śmieszą.
-Ble,ble,ble...Ktoś jest zazdrosny,że to ja jestem w centrum uwagi? -wystawił język na wierzch.
Zaraz mnie szlag trafi,jak nie gorzej.Zamknęłam drzwi z hukiem za sobą.Kompletnie mnie nie obchodziło,gdzie jest Robert,czemu Ilkay tak dziwnie się zachowywał i co robi Marco w naszym pokoju.Swojego nie ma??!Musiałam przejść się na spacer.Jako punkt mojej pieszej wycieczki wybrałam sobie promenadę.Przy okazji na spokojnie zwiedzę sobie krajobrazy.Nagle ktoś złapał mnie za ramię.Co znowu?
 -Hej,Nina!
-Hej,Robert -nie podzielałam jego entuzjazmu.
-Coś nie tak? - zapytał ze zmartwieniem w oczach.
 -Oprócz tego,że mam dość facetów to nic! -nie wiadomo kiedy,wybuchnęłam gniewem.
Ale za co kierowałam go w jego stronę?
 -Przepraszam,nie chciałam -ukryłam twarz w dłoniach.
 Objął mnie ramieniem.Czułam się bezpiecznie i niewinnie.Przytuliłam się do jego ramienia. -Spokojnie,nie mam ci nic za złe.Czasami musisz pokrzyczeć nawet na osobą,która na to nie zasługuje.Chyba,że o czymś nie wiem? -zaśmiał się lekko.
Z chęcią powiedziałabym mu,że martwiłam się po słowach Gundogana,że nie wrócił na noc i...i... i co jeszcze?Że coś mnie przyciąga do niego?
-Nie,wszystko w jak najlepszym porządku - szepnęłam.
Uśmiechnął się.
-Lepiej? - popatrzył mi w oczy.
Pokiwałam głową.Nie wiem dlaczego tak się zachowuję jak teraz.Nigdy nie miałam takich napadów złości.Odsunęłam się od niego.
-Przepraszam,a teraz powróćmy do normalnej rozmowy - mimo wszystkiego postanowiłam wymusić uśmiech.
-Hmmm...jakiś pomysł? - uniósł brew do góry.
-Niestety,ale nie.Więc może powiesz mi co robiłeś w nocy?
-W nocy?
-Przepraszam,nie powinnam pytać,ale Ilkay...
 -Przyszedł dzisiaj rano,jak jadłaś śniadanie i pytał się czy mnie nie widziałaś - dokończył za mnie. -Nie ma sprawy.A więc,jak mam w zwyczaju szwędałem się z kolegami.
 Trochę mnie uspokoił.Czyli jednak on i Anka...nie!
-Dasz się wyrwać na kawę? -podtrzymywał rozmowę Robert.
-A nie oblejesz mnie? -powiedziałam sarkastycznie.
 -Będziesz mi to wypominać w nieskończoność?
 -Póki będziesz mnie zapraszał na kawę.
 Dotrzymywał nam humor,bo śmialiśmy się z tego głupiego wypadku przy automacie,w trakcie przerwy.I nagle stało się to, o czym nigdy bym nie pomyślała...Pocałował mnie!

3 komentarze:

  1. OMG to jest świetne w 10000%.;D
    Ciekawe z kim ta Ania się spotyka i czy Robert mówi prawdę a może coś ukrywa.?!;)
    Nie mogę się doczekać kolejnego.;*

    Zapraszam do siebie http://nie-powiem-jak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. A tego to już się będziemy dowiadywać w następnh rozdziałach! :D Bez przesady,aż tak świetne to,to nie jest ;) Ok,zajrzę! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja genialna pisarka! <3 Świetnie ci idzie kochana ;* Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń