Translate

środa, 20 listopada 2013

ROZDZIAŁ 12

Chłopcy pospieszyli na trening a my jak to dziewczyny, zajęłyśmy się przedwczesnymi przygotowaniami do meczu między Schalke 04 a Borussią Dortmund.Każda z nas starała się ubrać pod kolor barw klubowych.Brakowało mi strasznie Anki.Nawet nie miałam z nią kontaktu,nie wiem gdzie ona jest.Nie odbiera od nas telefonu.Nie daje znaku życia.Cały czas jestem przez to smutna, ale nie daję tego po sobie poznać w obecności Roberta.Nie chcę aby miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia z mojego powodu...Koniec na dzisiaj tych wszystkich rozterek! Os samego rana buzują we mnie emocje.Podczas snu cały czas się przewracałam i sądzę,że nie dałam się wyspać dla Roberta.Trudno-pomyślałam na żarty.
-Jezu! Czy w tej szafie nie było więcej ubrań Roberta? - wzdychała Kat.
-Och,przestań. Na Marco bałagan w szafie nic nie mówisz -rzuciłam. Jakoś nadal nie mogłam zaakceptować ich związku mimo tego,że się starałam.Wydawało mi się,że on się nią bawi i ma w tym jakieś korzyści.To nie moje życie i nie mogę się martwić za Kat i tak sama ma dużo problemów.
-Bo Marco ma jakiś porządek,a nie..! - krzyknęła rozwścieczona -Przecież ja nawet swoich ciuchów znaleźć nie mogę!
-Kat uspokój się!  Bądź miła w tym dniu,później pogadasz o tym, ale z Robertem - powiedziała ze spokojem Klara.
Wysłałam jej uśmiech w podziękowaniu.Skinęła tylko głową. W tej samej chwili zadzwonił jej telefon.Podskoczyła jak porażona prądem.
-To Kevin - zakomunikowała uradowana. -Słucham? Czemu nie jesteś na treningu? Jak to? Co się stało? Jesteś pewien? Dobrze przekażę im. - rozłączyła się. -No dziewczyny..mamy mało czasu, za godzinę mecz.
-Ale jak to? Przecież jest dopiero 12.23 -zapytała zdziwiona Emilia.
-Kevin powiedział,że z jakichś tam przyczyn mecz został przesunięty na wcześniejszą godzinę.
-No to się szykujemy! Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar iść wcześniej -oznajmiłam im.
-Ja też! - powiedziała rozmarzona Klara.
-Nie bujaj ciągle w obłokach -przestrzegała ją Kat.
Widziałam tylko dziwny wyraz twarzy Klary.Nie wiem co ugryzło Kat.Nigdy taka nie była.Czy w końcu coś może układać się po mojej myśli?
Było już dość późno,zaczęłyśmy się zbierać.


30 minut później-na stadionie
Atmosfera była nie do opisania !! Szaliki w górze,pełno kibiców ubranych w żółto-czarne stroje z numerkami piłkarzy na plecach. Szkoda,że w Polsce nie miałam czegoś takiego pod nosem.
-Nina wszędzie Cię szukam! -zawołał zdyszany Robert.
-Coś się stało? -zapytałam ostrożnie.
-Anka..Ona przyszła i żąda od ..pieniądze - mówił Robert.Nie rozumiałam niektórych słów przez jego zadyszkę.
-Spokojnie.Od kogo chce tych pieniędzy?
-Od Marco.Zarzuca mu coś,że..
-Robert,uspokój się! - podniosłam lekko głos -Zaprowadź mnie do nich.
Szłam za nim szybkim krokiem. Nie rozumiem jej.Najpierw się nie odzywa,ma nas gdzieś, a później przychodzi z jakimiś wyrzutami i psuje nam nastrój? Mimo tego,że jest moją przyjaciółką..a może była? Mniejsza z tym,nie podaruję jej tego.Doszliśmy do szatni najszybciej jak się dało.Wchodząc do niej słyszałam głos Marco i Anki.Przekrzykiwali się nawzajem i padały wulgaryzmy.Nie byłam przyzwyczajona do takich słów.Raniły moje uszy.
-Ty szmato! Nic takiego Ci nie zrobiłem!! O co ci chodzi? Idź do kogo innego! Odwal się! -krzyczał do niej.
-Szmatą to jesteś ty! Najpierw obiecujesz,robisz,a później się tego wypierasz? Nie podaruję ci tego! -wykrzyczała mu w twarz.
Nie mogłam na to patrzeć,musiałam w to wejść.Chcąc nie chcąc.
-Zamknijcie się chociaż przez chwilę! O co tu do jasnej ciasnej chodzi? -sama zaczęłam krzyczeć.Nie wiem dlaczego.Chyba byłam mocno podenerwowana tą sytuacją.
-Ona zarzuca mi,że obiecałem jej jakieś durne pieniądze,samochód i poprosiłem ją o chodzenie! Sklerozy to ja nie mam ty..
-Spokój! -nie dałam mu dokończyć.Uniosłam jedną brew w stronę Roberta.Niech też coś zrobi,w końcu to jego przyjaciel nie mój.
-Yyy...Marco może nam wytłumacz tą sytuację? - zaczął niepewnie.
-A weźcie się odwalcie wszyscy! - krzyknął nieprzyjemne słowa i wyszedł.
-Idę za nim.Nie mam wyboru - pobiegłam,aby jeszcze zdążyć.Złapałam go w połowie drogi za nadgarstek.
-Marco,co się dzieje? - spróbowałam zapytać go spokojnie nie naciskając.Ukucnął przy ścianie.
-Jak ja nie wiem co ona ode mnie chce.Ostatni raz,kiedy ją widziałem to było w czwartek,jak jechała z jakimś facetem metrem ,rzuciła mi spojrzenie dziwne i to wszystko.Przysięgam - wyrzucił ledwo nie płacząc.
-Wierzę ci ,naprawdę.Nie musisz mi się tłumaczyć.Spróbuję to z nią załatwić -przytuliłam go po przyjacielsku.Podniósł na mnie wzrok.
-Po tym wszystkim co ci zrobiłem? - zapytał zdziwiony.
-Było minęło.Trzeba o tym zapomnieć i żyć teraźniejszością.Nie uważam ciebie za wroga,tylko za pogubionego w uczuciach chłopaka - mimo woli uśmiechnęłam się do niego.
-Dzięki Nina,jesteś kochana -złapał mnie za rękę.Wyciągnęłam ją z jego uścisku i rzuciłam mu uśmiech.
-A teraz idź przygotować się do meczu,trzymam kciuki -ponagliłam go.On odchodził powoli, a ja zostałam na miejscu.Gdy mówił do mnie i trzymał za rękę czułam się dziwnie.Podobnie jak w obecności Roberta.Czy to coś znaczyło? Nie,kocham tylko Roberta! Powiedziałam to sobie w duchu i ruszyłam z powrotem na trybuny.

Na meczu

Mecz trwał już 15 minut.Nic szczególnego uwagi się nie działo oprócz lekkich fauli.Chłopcy dawali z siebie wszystko już na początku.Mieli przewagę nad nimi.I nagle ten moment! W 28 minucie gola strzelił niespodziewanie z 30 metrów Grosskreutz.Miło było popatrzeć na płaczącą z radości Klarę,tym bardziej,że po jego strzelaniu popatrzył w jej kierunku.Po kilkunastu minutach zrobiło się nie ciekawie.Schalke stwarzało sobie dogodne sytuacje ale całe szczęście Roman bronił po bohatersku.Po kilku minutach tablica pokazywała wynik 3:0.Robert Lewandowski,Nuri Sahin i Kevin Grosskreutz.To oni wpisali się na listę strzelców.Taki wynik został do końca meczu.Wszyscy zadowoleni,śpiewając przyśpiewki kierowaliśmy się ku wyjściu.Razem z dziewczynami czekałam na nich przed budynkiem.Spóźniali się strasznie.Po pół godzinie w końcu zawitali przy nas.Oczywiście nie obyło się bez gratulacji dla chłopaków.A oni dziękowali nam za doping na trybunach.W dobrych humorach wracaliśmy do hotelu. Co raz Marco posyłał mi uśmiech.Widziałam,że Robert był czujny i ciągle na nas spoglądał.Ale nie miał czego się obawiać,mógł mi ufać.Wtuliłam się w niego.Po wejściu do naszego pokoju chłopcy jak po libacji zaczęli śpiewać "Heya BVB"
-Heya BVB!!- darli się wszyscy z całych sił.
-Cicho wariaci! Do stołu! - zawołała Emilka.
-A ty co zdążyłaś już wszystko zrobić? -zapytał Marco z niedowierzaniem.
-Nie,Leitner nie miał nic do roboty,więc go o to poprosiłam - posłała nam uśmiech.
Wszyscy zasiedliśmy do stołu i jedliśmy smakołyki przygotowane przez Moritza.Kto by przypuszczał,że ma takie zdolności kulinarne? Naszą pogawędkę przy stole ucięło nam natarczywe pukanie do drzwi.
-Pójdę otworzyć- wstałam niechętnie od stołu. Uchyliłam lekko drzwi i już mnie zamurowało.Przede mną stali mężczyźni w mundurach-policjanci. - O co chodzi? -zapytałam przyciszonym głosem.
-Mamy nakaz przeszukania i przesłuchania Marco Reusa z powodów znanych tylko nam i mu.Z pewnego źródła wiemy,że mieszka tutaj - odrzekł jeden z nich nieprzyjemnym głosem.
-Ale on tu nie mieszka.. -wydukałam.
-Ale wiemy,że w tej chwil tu przebywa.
-Nina,z kim tak po cichu rozmawiasz? Zaproś ich- krzyknął Marco.
-Pozwoli pani,że wejdziemy.
Odsunęłam się,aby zrobić im miejsce.
-Jest pan zatrzymany do czasu wyjaśnienia sprawy - zaszli go od tyłu i zakuli  w kajdanki jak jakiegoś bandytę.
-Zaraz,zaraz! Panowie,co tu się dzieje? Marco nic nie zrobił! - zdenerwował się Robert.
-Wiadomo,że pan będzie krył przyjaciela- zaśmiał się jeden z policjantów.Jak dla mnie to szydersko.
Nawet nie wiem,kiedy Robert rzucił się na nich,ale oni mieli lepszy refleks i zakuli go w kajdanki też.
-Pan idzie z nami! - zawołał mniejszy policjant groźnie.
-Zaraz! Robert! Marco! -zawołałam za wychodzącymi policjantami.I nagle do mnie dotarło co tu się zdarzyło. -Anka!! -krzyknęłam .
-O Boże,co my teraz zrobimy? - biadoliła Klara.
-Spokojnie,wyciągniemy ich stąd - powiedziałam do niej ze spokojem i pewnością w głosie,choć tak na prawdę nie byłam do moich słów przekonana .Czułam,ze to grubsza sprawa...
--------------------------
A oto długo wyczekiwany i nudnawy rozdział,haha :D Nie miałam na niego pomysłu,więc jest krótki.Mam nadzieję,że zaciekawi Was choć trochę.Czekam na wasze komentarze,które są dla mnie wielką motywacją :) A tak  w celach reklamacji.. : p Zapraszam Was na mojego aska: http://ask.fm/Edyta20 i nowego założonego bloga wraz z koleżanką o zdrowym stylu życia : http://www.sportvogue.blogspot.com/ Zapraszam serdecznie! :D

piątek, 25 października 2013

ROZDZIAŁ 11

-Przyrzekam,że to był on -powiedziałam zapłakana.
 -Kiedy ostatni raz go widziałaś? -zapytała z troską Klara.
-No, jeszcze jak byłyśmy w Polsce na imprezie z okazji twoich 18-stych urodzin.
 -Musisz to zgłosić na policję.Nie ma innego wyjścia.
 -Nie,nie chcę nikogo narażać.Najlepiej będzie jak..
W drzwiach ukazała się Sila z Ilkayem.
-Jak wrócisz do Warszawy? -zapytał z pogardą.-Nie ma takiej opcji! Ja cię potrzebuję,dla Sily jesteś jak siostra,obiecałaś coś dla Nuriego ,nie niszcz wakacji dla przyjaciół w takim magicznym miejscu.A co najważniejsze, co z nim?
 -Może masz rację...Wczoraj byłam u niego w szpitalu po tym wypadku.Nic się nie stało,a zatrzymali go o jeden dzień dłużej na obserwacje -powiedziałam ze spokojem ale mimo tego moje serce biło jak szalone ze strachu.
Bałam się o siebie,a w szczególności o innych,Roberta...A co się stanie jeśli..? Muszę coś z tym zrobić ale nie wiem co.Zapowiadało się tak pięknie.Całą noc nie spałam,bo myślałam o tym jak mnie znalazł.Przecież dzieliły nas tysiące kilometrów.Po tym co się stało na urodzinach,straciłam jakie kolwiek szanse na uwolnienie się od krwawych wspomnień.Klara wpadła w depresję.Z trudem ją z tego wyciągnęłyśmy. Na osiemnastych urodzinach ,gdy wszyscy się świetnie bawili przyszedł on i zaczęło się najgorsze.Wyciągnął..
-Nina,telefon!!! Kontaktujesz w ogóle?
-Przepraszam,myślałam o pewnym zdarzeniu - otrząsnęłam się z wspomnień.Odrzuciłam połączenie,nic ważnego.
 -Przepraszam,że zostawiam was w takim momencie ale od tygodnia byłam umówiona z Kevinem i nie mogę tego przełożyć -przytuliła mnie i
 popędziła do drzwi.
-Szczęśliwej randki Klara! -krzyknęłam za nią.
-To nie randka! -krzyknęła zadowolona.
 -Przyszliśmy zobaczyć jak się czujesz ale chyba jesteś strasznie senna.Połóż się i wyłącz na chwilę emocje.Dobranoc -powiedziała opiekuńczym głosem Sila.
 Na znak wdzięczności uśmiechnęłam się tylko i odmachałam im na pożegnanie.Byłam im wdzięczna za troskę i za to,że są przy mnie.Bałam się,że znajdzie mnie w tym pokoju.Mimo strachu musiałam żyć normalnie i czekać na rozstrzygnięcie sytuacji.Miałam dużo planów na dzisiejszy dzień ale nic nie mogłam zrobić.Czułam się bezradna.Piękne wakacje zamieniły się w koszmar.Przypomniało mi to scenę z jakiegoś horroru.Wyłączyłam myśli i emocje.Zasnęłam.


 30 minut później


 Budząc się słyszałam jakieś szmery i kroki dochodzące z pokoju Kat.Czułam,że ktoś zaczął buszować przy naszej kuchence.Tego było za wiele.Przecież to mógł być złodziej.Wstałam po cichu i wzięłam kryształowy wazon z półki.Na palcach skradałam się do kuchni.Byłam zaspana.Widziałam jedynie mężczyznę.Umięśnionego.To na pewno złodziej albo i on.Ręcę zaczęły mi się nieubłaganie trząść ze strachu.
 -Już nigdy więcej nie okradniesz mnie i nie znajdziesz!!-krzyknęłam i zamachnęłam się do ciosu.Odparł mój atak.
Ustanął do mnie twarzą.Nie wierzyłam własnym oczom.
-Mario?? A co ty tu?-wyjąkałam głupie zdania.
 -No jak widzisz zajmuję się tobą z prośby Emilki,a ty tak mi się odpłacasz? No ładnie -pokręcił palcem przy czym się zaśmiał.
-Przepraszam.Myślałam,że znowu to jakiś facet chce zaatakować mnie albo bliskie osoby.Jestem bezradna -położyłam głowę na stół i westchnęłam.
 -Spokojnie,wszystko będzie dobrze.To tylko stan przejściowy.Nie zamartwiaj się,bo to nic nie da.Co powiesz na małe co nieco?
Popatrzyłam przez palce na przygotowane przez niego danie.Pokręciłam głową i wydukałam ledwo dosłyszalnie "Może za godzinkę".Wstał raptownie z krzesła i zaświecił nowym pomysłem na poprawę mego nastroju.
-Potrenujemy! -puścił oczko.
 -Yyy? Czy ty myślisz,że ja na prawdę mam ochotę na jakieś głupoty?
-Głupoty?? No paniusiu,ty chyba nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy,co sport może zdziałać.
-Oświeć mnie,bo jakoś nie wiem -powiedziałam znudzona i z przekąsem.
-Otóż tak.Uprawiając sport wydzielają się endorfiny czyli hormony szczęścia,dzięki którym jesteśmy szczęśliwi.Gdy jesteśmy znudzeni, sport pobudza nasze myślenie,zdolność do wykonywania wielu czynności i sprawia ,że jesteśmy jak nowo narodzeni.Możemy zrobić ćwiczenia pilates,burpees,raczki,brzuszki,ósemki.. -Skończ już z tym ok? Żebyś tak nie ględził zgodzę się.Ale jeżeli sport nie wydzieli hormonów szczęścia u mnie, to gorzko tego pożałujesz!Idę się przebrać.
-Tak!! -uśmiechnął się.
Może i ma rację,tylko ja robię z siebie takiego kozła ofiarnego i nie próbuję nic zrobić co poprawiłoby mi nastrój.Raz kozie śmierć.Zgodzę się.Po 15 minutach byłam gotowa.Dałam mu znak ,że możemy wychodzić.Dziecko szczęścia.
Popoatrzyłam na niego i sama się uśmiechnęłam.

-Najpierw wykonamy biegi ,czyli 45 minutowe cardio , rozciągnięcia, brzuszki, pilates, burpees,ósemki...
 -A jak się nazywają zawody kto szybciej się uciszy? -uśmiechnęłam się krzywo. -Ok,ale rób to co ja.
 -Hej,ja nie jestem sportowcem,a znając życie to...
-Nie obijaj się tylko ruchy,ruchy!
Minęły chyba dwie godziny,a ja byłam najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.Wcale nie żałowałam.
 -Mario,mógłbyś mnie zawieźć do Roberta? Ma dzisiaj wyjść ze szpitala.
-Wsiadaj!


 Weszłam do sali,w której znajdował się Robert.
-Hej kochanie ,jak się czujesz?
 -O to samo mogłabym zapytać ciebie -przywitałam się z nim.
-Jest ok.Wypisują mnie zaraz.
-Super! W takim razie Mario może nas podwieźć.
Pokiwał głową.W końcu go wypisują i nie zostanę sama,będę czuć się bezpieczna.Z nim jest wszystko inaczej,ale mam na sumieniu Ankę.W końcu to przeze mnie ich związek runął.Wszystko moja wina.Coś jest ze mną nie tak?
 -Wypis dla pana,panie Robercie.
-Dziękuję.
 -Spakowany? -zapytałam.
 -Nic takiego nie miałem oprócz twojego zdrowego żarcia -zaśmiał się.
 -Widzę,że humorek dopisuje.Chorym trzeba się opiekować.
-A wiadomo już..
-Robert,proszę.Na razie skończmy ten temat.
Podniósł ręce w geście poddania i o nic więcej nie zapytał ,aż do przyjechania do hotelu.Odebrałam kluczyki i zaprosiłam panów do środka.Gdy poszłam się umyć słyszałam śmiechy.Domyślam się z czego.
-Nina,na prawdę chciałaś mu rozwalić łeb? -pytał ze śmiechem Robert.
-Haha,nie zaduś się ze śmiechu-wywaliłam język na wierzch.
 Zaparzyłam im  herbatę,a sobie zrobiłam kawę Cappuccino.
 -Witamy wszystkich,a szczególnie ciebie Robercie!
-Jej,cześć wszystkim.Haha,jak my się tu pomieścimy wszyscy? -zapytał Robert. -Znajdźcie na to rozwiązanie.I wypad z kuchni ja przygotowuję jedzenie razem z Nurim.Muszę z Tobą pogadać.
Wszyscy poszli do salonu i rozsiedli się wygodnie na łóżkach i podłodze.A ja w tym czasie robiłam jedzenie.Popcorn i tak dalej.Przy okazji rozmawiałam z Sahinem o tej dziewczynie.W końcu miałam mu pomóc.
-Ok,to ja już wszystko wiem,a teraz powiedz mi jeszcze jakie kwiaty ona lubi? -Em..no chyba fiołki.
-Chyba? Nuri,nie dobrze.Ale postaram się pomóc,a teraz zanieś te jedzenie do salonu,bo umrą z głodu-podałam mu tacę z jedzeniem.
 Po dwudziestu minutach spokojnie mogłam się rozsiąść razem z nimi i pośmiać się z głupich rzeczy.Brakowało mi tego i będzie brakować,bo za dwa tygodnie koniec Dortmundu,koniec meczy,koniec widywania się z Robertem.Koniec wszystkiego.Nie wyobrażam sobie życia bez nich wszystkich.Myślałam,że piłkarze są zadufani w sobie tak jak to wyszło na początku naszej znajomości,gdy próbowali nam się wpakować do naszego pokoju,ale okazali się świetnymi przyjaciółmi.
 -A ja nie zapomnę jak Nina wpatrywała się w twoje zdjęcia,codziennie -zaśmiała się Kat.
 -Spadaj! Podziwiałam go tylko! -rzuciłam w nią poduszką.
 -Na serio tak było,jak mówi Kat? -objął mnie ramieniem.
-Może tak może nie.Co za dużo to nie zdrowo wiedzieć,haha.
 -Pyskata! -zawołał Mario.
-Ty się nie odzywaj,endorfinie szczęścia.
Wszyscy się śmialiśmy,przypominaliśmy sobie śmieszne momenty choćby z naszego dzieciństwa.Wszystko na wesoło.
-Słuchajcie mam 10 biletów na nasze RevierDerby z Schalke! Kto chce?-zawołał Marco.
-My!!! -zawołałyśmy zgodnie.
-Zapraszamy serdecznie dziewczęta, punkt 15:30 na stadionie ale najlepiej być wcześniej u nas w szatni i uspokoić Roberta,który zawsze panikuje -zaśmiał się.
-Co ty mówisz? -zapytał speszony Robert.
-Oj Robciu ,jakich ja się rzeczy dowiaduję,haha.
 -Wymyśla jak zwykle...


 ________

Jest 11 beznadziejny i nudny rozdział.Przepraszam za taką przerwę.Postaram się może coś jutro dodać? Mecz Borussia Dortmund-Schalke 15:30 czekam z emocjami wielkimi!! *___* Czytasz=komentujesz! :D

niedziela, 6 października 2013

ROZDZIAŁ 10

Robert 
 -Co z nią? -przybiegła zapłakana Kat.
 -Nie mam pojęcia -odpowiedziałem zgodnie z prawdą.-Lekarza jeszcze nie było.To wszystko moja wina. Jestem taki głupi -schowałem twarz w dłoniach.
 -Robert!! Przede wszystkim o czym teraz pownieneś myśleć to jest zdrowie Niny.Tak,to prawda,twoja wina,że chciałeś popełnić samobójstwo,czy jak to nazwiesz,ale uratowanie Ciebie to był jej wybór.Nie zapominaj -powiedziała prawdę i usiadła na krześle przed salą,w której leżała Nina.
Popatrzyłem w stronę mojej księżniczki,która jeszcze się nie obudziła.Wraz z każdą minutą dojeżdżali nasi przyjaciele.Przyjechała i Anka.Musiałem to zrobić.Przybiegła do mnie i przytuliła.Automatycznie się odsunąłem od niej.Spojrzała na mnie pytająco.Czy ona po pytaniu Marco nadal nie rozumiała?
 -Anka,to koniec! Ja kocham Ninę.Przepraszam... -mimo tego co zrobiłem byłem z siebie dumny.
Wymierzyła mi niespodziewanie siarczystego policzka i pobiegła w stronę wyjścia zapłakana.Należało mi się.Westchnąłem i z niecierpliwością czekałem na lekarza.Siedzę to już całe dwie godziny.
 -A jak ona z tego nie wyjdzie? -zapytała Klara.
 -Ej,to twoja przyjaciółka -powiedział Mario.
Specjalnie dla ciebie stanie na nogi -pocieszał ją Kevin.
 -Mam dość czekania na lekarza! Jakim prawem ja nie wiem co z nią jest! -wykrzyczałem.
 Musiałem i tak wysłuchiwać jak wszyscy płakali i wymyślali przeróżne czarne scenariusze.A co ja miałem powiedzieć? Jeżeli to coś poważnego,to tylko moja wina.W naszą stronę biegł lekarz a za nim trzy pielęgniarki i jakiś drugi doktor. -Panie doktorze... -zagadnąłem.
-Nie teraz! -warknął.
 -Panie doktorze to jest poważniejsze... niż myślałam...! -krzyczała pielęgniarka.
 Co poważniejsze w mordę jeża? Biłem się z myślami.Mówiła tak niewyrażnie,że nie dosłyszałem najważniejszych wyrazów.Następne dwie godziny.Brak wiadomości... Wszyscy chodziliśmy nerwowo przy sali i marnowali wodę.
 -Panie doktorze co z nią? -zapytałem ze strachem.
-Mieliśmy małe komplikacje.Znaleźliśmy krwiaka w jej mózgu,który powoli zaczął się rozlewać.Teraz stan pacajentki jest stabilny,lecz o wszystkim zadecyduje dzisiejsza noc.Jeśli pan -popatrzył na nas  wszystkich zgromadzonych.-Jeśli państwo chcecie możecie do niej wejść.
 Otworzyłem drzwi do sali i zaprosiłem resztę ruchem ręki.Nina jeszcze spała.Ustaliśmy nad jej łóźkiem torując drzwi.

 Nina

 Przytworzyłam oczy i ku nim ukazali się wszyscy przyjaciele wraz z Robertem -oprócz Anki.Próbowałam wstać,ale nie miałam sił.Podbiegł do mnie Robert i zaczął mi pomagać.Obdarowałam go uśmiechem.Cieszyłam się,że jest cały i zdrowy.W pierwszej kolejności rzuciły mi się na szyję moje przyjaciółki,a później wszyscy razem mnie przygnietli,aż zabrakło mi tchu.Najważniejsze,że są przy mnie,cokolwiek by się nie działo.
 -Cieszę się,że was widzę -wychrypiałam.
 -Nina...
-Kochamy Cię...
 -Jak miło,że jesteś...
-Tutaj z nami wszystkimi..
 -Nigdy nam tego nie rób...
 -Martwiliśmy się...
Nawijali jeden przez drugiego,że nie wiedziałam kogo miałam słuchać.Spojrzałam na Roberta.Czuł się winny.Widziałam to w jego oczach, po zakłopotaniu na twarzy.Przecież to była moja decyzja.Nie może obwiniać siebie za nic.Co było to się nie odstanie.Fakt,mam złamaną rękę,poturbowane żebra,ale to nie zmienia faktu,że jestem szczęśliwa.
 -Kocham was wszystkich i dziękuję za przyjście! Ale czy mogłabym zamienić kilka słów na osobności z Robertem?
Widziałam zaskoczenie na jego twarzy.
-Nie martw się to nic poważnego -szepnęłam i poklepałam mu miejsce obok mnie. Wszyscy wyszli,ale widziałam ich ciekawskie twarze za szybą.Pokręciłam głową i się zaśmiałam. Ujęłam go za rękę i popatrzyłam mu w oczy.
 -Robert...Ja..To co zrobiłam to nie twoja wina.Sama chciałam i Cię uratowałam...
-Mam cię teraz na sumieniu.Nina,przepraszam.Nie chciałem.Nie wiem co powiedzieć,nie wiem jak ci pomóc.
 -Ciii..Nic nie mów,jest okey.Jest dobrze.
 Przywarłam do niego mocno.Przy nim czułam się taka bezpieczna.Chciałabym,aby ta chwila nigdy się nie skończyła.
-Muszę ci coś wyznać.Kocham Cię,Robert -odsunęłam się od niego i popatrzyłam na niego z nadzieją w oczach ale on nic nie powiedział,tylko mnie pocałował.
 Uśmiechnął się do mnie i odrzucił kołdrę na bok,przysunął się do mnie i wziął mnie na ręcę.Obkręcał się ze mną wkoło.
 -Puść wariacie puść! Moje kości! -krzyczałam ze śmiechem. -Przepraszam,zapomniałem,że jesteś połamana -stanął w miejscu i lekko 'odłożył mnie na miejsce'.
-Spokojnie nic mi nie jest.Dzięki tobie zapomniałam o bólu.
 -To jak możemy wpuścić twoich przyjaciół? -puścił do mnie oczko. -Oczywiście,chyba,że coś masz mi jeszcze fajnego do powiedzenia,haha.
 -Tylko to,że teraz jesteś moja.
 Już chciał otwierać drzwi,gdy...
 -A co z Tobą i Anią? -zapytałm smutna.
 -To..to co było między nami nie ma żadnego znaczenia, to koniec.Zerwałem z nią dla Ciebie -powiedział to odwrócony do mnie plecami.
 Czułam,że coś przede mną ukrywa,ale chciałam dać mu jeszcze jedną szansę. -No,no świeżo upieczona dziewczyno! -zawołała Kat.
 -A gdzie pierścionek?
-Wal się -odpowiedziałam jej.
 -Przepraszam was wszystkich,ale pacjentka musi odpoczywać.Koniec wizyty. Wszyscy westchnęli ale posłusznie wyszli.
 -Jeszcze jutro do ciebie przyjdę i postaram się jak najszybciej cię stąd zabrać -nachylił się do mnie i pocałował w policzek.
 -Trzymam cię za słowo -pomachałam im wszystkim na pożegnanie.
 I zachłysnęłam się śliną.Tam był...był on...Wstałam mimo wszytskiego szybko otworzyłam drzwi i krzyknęłam:
 -Robert!!!
Ale on już leżał na podłodze,a nad nim stał...On,to był on! Zemdlałam...                      
 ---------------
 Przepraszam za nieobecność ale nie miałam weny,zapomniałm o nim,no i co najważniejsze nauka :) Mam nadzieję,że jeszcze kilka osób będzie go czytać mimo tej przerwy! Czekam  na KOMENTARZE! :D


sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 9

Wcale go nie kocham,ale wszystko na to wskazuje.Gdybym do niego nic nie czuła,to nie tłumaczyłabym się jak głupia.Siedziałam w pokoju z bukietem róż i bawiłam się płatkami.Nie,nie będę ich trzymać. Otworzyłam okno i nie patrząc na ulicę,wyrzuciłam je. Muszę wziąć się w garść.Najwłaściwszą rzeczą jaką powinnam zrobić to porozmawiać z Silą.Wiedziałam mniej więcej gdzie miesza. Dochodziła 19. Chyba nie będzie jej przeszkadzać jak wpadnę. Dziewczyny chyba siedzą w pokoju 622,a Klara niedawno wyszła z pokoju wraz z Kevinem. Zamknęłam pokój i klucz zaniosłam do recepcji.W połowie drogi zaczęło nieubłaganie padać.Nie miałam gdzie się schować ani nic ze sobą.Jak na zawołanie zatrzymał się przede mną czarny mercedes. Siedział w nim blondyn. Uchylił szybę.
 -Wsiadaj! -zawołał Marco.
 -Nie,dzięki -odburknęłam.
 -Wiem,że mnie nienawidzisz ,ale wsiadaj nie będziesz mokła.
 Miał rację. Nie zostało mi nic innego jak go posłuchać. Wsiadłam. Uśmiechnął się do mnie.Podjechał kawałek i przystanął na poboczu.
 -Musimy porozmawiać - powiedział poważnie.
 -Przykro mi,ale nie mamy o czym - odwróciłam głowę.
 -Zdaje ci się.Czemu nigdy nie dasz nic sobie wytłumaczyć? -spojrzał na mnie i pokręcił głową. - To nie jest tak,że nienawidzę cię z całego serca.Ja po prostu... - nie dokończył i zwiesił głowę.
 -Co po prostu? - nagle zrobiło mi się przykro i głupio.Tak na prawdę nie jest tym,za kogo go uważałam.
 -Kurcze blade,ja cię kocham! - krzyknął i zaczął walić pięściami w kierownicę.
 -Marco,ja nie wiem co powiedzieć.
 -Najlepiej nic nie mów. Z tym pocałunkiem to był głupi zakład jak zawsze,ale jak na złość musiałem się zakochać,co mi się nigdy nie zdarzyło.
 -Odezwę się do ciebie - otworzyłam drzwi od samochodu i wyszłam. Co miałam mu powiedzieć? Nie umiałam powiedzieć w takiej sytuacji nie kocham cię. Muszę jak najszybciej znaleźć się u Sily. Biegłam w deszczu jak opętana. Gdy dotarłam do jej domu byłam cała mokra. Nim zdążyłam nacisnąć dzwonek,drzwi się otworzyły i stanęła w nich Sila.
 -Boże, dziecko jak ty wyglądasz? Wchodź tutaj.
 Pociągnęła mmie za rękę i zaprowadziła do łazienki.
 -Masz,załóż suche ubrania i powieś swoje na suszarkę.
 -Przepraszam.
 -Za co? Za to,że mam w domu mokro? Ilkay posprząta,spokojnie - zaśmiała się.- Zawsze gdy chcesz pogadać przybiegaj tutaj nawet w taką ulewę.
 -Czy ktoś mnie wołał? -przed nami ustał Ilkay z suchym mopem. - Fajnie Nina,że wpadłaś do nas - zabrał się za sprzątanie.
 Zamknęłam drzwi do łazienki i ubrałam się w rurki i turkusowy top.Swoją sukienkę powiesiłam na suszarce jak kazała. Przejrzałam się w lustrze.Nie wyglądałam najlepiej. Po kilkunastu minutach wyszłam z łazienki.
 -Jak się czujesz? -zagadnął Ilkay.
 -Dzięki,lepiej - uśmiechnęłam się.
 Podążałam za Ilkeyem do salonu gdzie czekała na mnie Sila i moja ulubiona kawa,a przy tym kilka kanapek. Poklepała miejsce obok siebie.
 -Najpierw zjedz i wypij,a potem mi opowiesz.
 -Nie rozumiem,dlaczego jesteś dla mnie taka miła.
-Nina,wiele rzeczy nie rozumiesz.Jestem dla ciebie miła,ponieważ jesteś miłą osobą dla wszystkich,nikogo nie krzywdzisz,mój brat cię polubił.
 -A propo Sahina... - posmutniałam.
 -Co się dzieje,skarbie? - przytuliła mnie lekko.
 Oczywiście opowiedziałam jej o tamtym wypadzie,o zazdrosnym Lewandowskim i o tym co usłyszałam od Reusa.Zamyśliła się na chwilę i powiedziała :
 -Nie możesz patrzeć ciągle na innych.Reus cię kocha,Robert też.Ale ty nie możesz na to patrzeć.Wybierz tego,którego na prawdę kochasz i przy którym czujesz się bezpieczna.Przyznam Sahin chciałby cię mieć dla siebie,ale jeżeli pomożesz mu z pewną dziewczyną zapomni o tym.Oczywiście nadal będziesz dla niego ważną przyjaciółką.
 -Umowa stoi -uśmiechnęłam się.
 -Dzwoń do Reusa ważniaka i powiedz,że nic z tego.
 -Popieram! -odezwał się głos Ilkaya z kuchni. -Nie żebym był dla niego nie miły,ale każdy w hotelach mówi,że was ciągnie do siebie.A wiesz,chłopcy tylko po to siedzą w hotelach ,aby plotkować - zaśmiał się.
 -Ilkay! Takie fakty zostaw dla siebie -roześmiała się Sila.
 -Niech wie co się wyprawia u nas -wysunął język na wierzch w uśmiechu.
 -Gorsi plotkarze od nas - wszyscy się zaśmialiśmy z mojej wypowiedzi. - A tak muszę zadzwonić.Wybaczcie,ale pójdę to załatwić w holu -poszłam do holu i zatelefonowałam do Marco.Po kilku sygnałach odezwał się jego głos. - Musimy porozmawiać.
 -Ok,to gdzie się spotykamy? -zapytał.
 -Nigdzie. Po prostu chciałam ci oznajmić,że to nic nie zmienia,że mnie kochasz.
 -Kochasz tylko Roberta? Dla ciebie moje uczucia nic nie znaczą...
 -To nie tak jak myślisz.
 -Jeszcze tego pożałujesz -usłyszałam tylko pib w telefonie.Rozłączył się.
 Dlaczego on mi groził?
 -I jak poszło?
 Zastałam w kuchni przytulonych do siebie przyszłych państwa Gundoganów. Jak to pięknie wyglądało.Postanowiłam zataić groźbę Marco. Wzruszyłam na jej pytanie ramionami.A jak miało być? Okropnie i strasznie.Czas się zbierać.
 -Dziękuję wam za wszystko,ale czas na mnie.
 -Odwiozę cię - zaproponował Gundogan.
 Chciałam zaprotestować,tylko otworzyłam buzię i usłyszałam:
 -Żadnego "ale".
 Pokiwałam głową i przytuliłam Silę na pożegnanie,po czm wsiadłam do samochodu.

                                                                        *****
 Podziękowałam dla Ilkaya i udałam się do pokoju. Po drodze zapytałam się recepcjonistki czy ktoś odbierał kluczyk od pokoju 412.
 -Odbierano.
 Podziękowałam i ruszyłam na górę. Już jak się wchodziło było słychać śmiechy z naszego pokoju.Nie no,za dużo piłkarzów! Ale nigdzie nie mam zamiaru wychodzić.Tylko,żeby nie było Reusa.Otworzyłam drzwi,rozejrzałam się po towarzystwie i z ulgą stwierdziłam,że go nie.Uśmiechnęłam się do nich i przywitałam.Od razu podbiegły do mnie i zaczęły przedstawiać swoich kolegów,przyjaciół,a może już chłopaków? Dobrze,że chociaż im się układało.Oby tak dalej! Wśród gości był : Nuri Sahin,Kevin Grosskreutz,Moritz Leitner i Mario Goetze ( otoczeni zostali przez Emilkę.Biedactwa. ) ,a Anki jak nie było tak nie ma.Tuż przed moimi oczasami otworzyły się drzwi od łazienki. Wyszedł z niej Marco i Kat z roześmianymi buziami.To on już się "pociesza" moją przyjaciółką? Jak ją skrzywdzi pożałuje. A mi się zrobiło jego żal w samochodzie świnia.
 -Siadaj,co tak stoisz? -spytał Kevin.
 -Nie chcę wam przeszkadzać - może jak to usłyszą to się zmyją? Nie chcę wyjść na niemiłą,ale jakoś nie mam ochoty na towarzystwo.
 -Nie wygłupiaj się,tylko siadaj - popatrzyła na mnie Klara.
 Ona miała słodką twarzyczkę,nigdy nie mogłam oprzeć się jej namowom.Nie ma co się dziwić,że Kevin jest w niej zakochany i nawet tego nie ukrywa,bo ciągle trzyma ją za rękę. Chcąc nie chcąc musiałam się do nich przyłączyć. Pozwoliłam sobie usiąść koło Nuriego.
 -Przepraszam - szepnął,aby nikt nie usłyszał.
 -Za wczoraj? Daj spokój. Ja i Robert...to nie ma przyszłości -uśmiechnęłam się,aby się tym nie zadręczał.Jedyne co mogłam dla niego zrobić to pomóc mu zdobyć tą dziewczynę,o której opowiadała mi Sila.
 -Słyszałam,że masz na oku dziewczynę. Jeżeli chcesz mogę ci pomóc zrobić na niej piorunujące wrażenie -zaśmiałam się.
 -Dzięki.
 -Nie ma sprawy.Znajdziesz czas jutro?
 -Czy znajdę dla niej czas? Zawsze i wszędzie -odpowiedział uradowany.
 Mogłam być tylko z siebie dumna.Misja wykonana! Teraz mogłam pobawić i pośmiać się razem z nimi. Siedzieliśmy w kółku.Każdy z nas po kolei zaczął opowiadać po dwa kawały. Moritz na chwilę gdzieś wyszedł.Biedna Emilia posmutniała.Ale miała Goetze.Czy mi się zdaje czy ona...Nie,raczej nie.Po pięciu minutach dołączył do nas z powrotem Leitner z czterema zgrzewkami piwa.
 -Oooo,Moritz szalejesz!! -zaczęliśmy krzyczeć,nie zważając na naszych sąsiadów w hotelu.
 -Bez przesady kochani,bo to dla mojej Emilki się poświęcam! -podszedł do niej i zaczął ją całować.
 -Gorzko,gorzko,gorzko!!
 Nie dało się nie zauważyć,że Goetze był z tego niezadowolony.Podniósł się i poszedł w ślad za Leitnerem.
 -Jeszcze jeden,jeszcze jeden,jeszcze jeden!!!
 Atmosfera była taka,jakby wszyscy wypili po kilka piw,ale czasami człowieka mie da się zrozumieć.Każdy sobie wziął po piwie,a Emilka...była wniebowzięta.Nie zazdroszczę dla niej,że musi wybierać między dwoma i nie pochwalam tego co się przed chwilą stało,ale cóż...
 -Ludziska,co powiecie na grę w butelkę? -zawołał Marco,trzymając w ręku pustą butelkę po piwie.
 -Ten jak zawsze po jednym piwie się nachlał -zaśmiał się Sahin.
 -Daruj sobie,oki? - Reus udawał oburzonego.
 Oni przedstawiali teatrzyk,a my się śmialiśmy i przyjmowaliśmy gości.Przyszła Anka,Robert (wolałabym nie przebywać w ich towarzystwie) i Ilkay z Silą.
 -Gramy w butelkę! -zawołał Gundogan.
 Butelką kręcił Reus i wypadło na Ilkaya.
 -Pytanie or zadanie?
 -Pytanie,boję się Twoich zadań.
 -Jakie słowo najczęściej powtarzasz?
 -Kocham Cię - wypalił Gundogan bez namysłu.
 -Fiut! To jest takie obleśne -zawył Marco.
 -Siedź cicho! Nie wiesz co to miłość -popatrzył na Silę.
 Podobało mi się podejście Gundogana do sytuacji.Umiał się zabawić,ale też nie ukrywał tego co czuje.
 -Następna rundka,kręcę ja! -odparł Reus.
 -Ale teraz powinienem ja - obruszył się Ilkay.
 -Shut up!
 Reus pokręcił butelką.Wypadło na Roberta.Nie wiem czemu,ale miałam dziwne przeczucie.
-Pytanie - odparł Lewy wyprzedzając pytanie Reusa.
 -Która lepsza? Nina czy Anka?
 Tego się obawiałam.To miała być jego zemsta? Robert szybko wybiegł z pokoju. Nez zastanowienia pobiegłam za nim.Był szybki.Wybiegłam z hotelu i go nie widziałam.Pobiegłam na lewo.Przechodził bardzo wolno przez autostradę,na której jeździły rozpędzone samochody.
 -Robert!! -krzyczałam biegnąc i w ostatniej chwili odepchnęłam go z autostrady.
 Reszty już nie pamiętam....
 _____________________

 Jest 9 rozdział i na koniec trochę emocji.Mam nadzieję,że się wam spodoba :)
 CZYTASZ=KOMENENTUJESZ!!




piątek, 9 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 8

Po wczorajszych przeżyciach dziewczyny próbowały mnie udobruchać.Oczywiście musiałam im wszystko opowiedzieć z dużymi szczegółami.Przyjęły to spokojnie i nie zadawały zbędnych pytań.Próbowały mnie pocieszyć.Poradziły,abym nie rozmawiała z tymi piłkarzykami,ale o tym to i ja wiedziałam.Ale nie mogłam tak się zachować w stosunku do drugiego człowieka.Przeprosiłam je i powiedziałam,że muszę się przejść w samotności.Przechadzając się po pasach zieleni,położyłam się na trawie i wspominałam moment,w którym Robert mnie pocałował.Spontanicznie,delikatnie.Zamknęłam oczy i dałam się ponieść marzeniom.Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Obudził mnie mokry język psa.Poderwałam się raptownie.
 -Co tu się dzieje? -powiedziałam sama do siebie.
 Tuż przede mną siedział mały kundelek,trzepoczący ogonkiem na wszystkie strony.Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam.W ramach wdzięczności polizał mnie dwa razy w nos.Zaśmiałam się i wstałam.W moją stronę zmierzała smukła postać kobiet,która wołała psa.
 -Ados! Ados,chodź tutaj piesku!
 -Ados idź do pani -powiedziałam do niego.
 -Tu jesteś piesku -zawołała ucieszona,po czym spojrzała na mnie i wyciągnęła rękę.-Sila,jestem -w uśmiechu odsłoniła swoje białe zęby.
 -Miło mi,Nina -uścisnęłam jej dłoń.
 -Nina,to ty! Ilkay wiele mi o tobie opowiadał.Może wpadniesz na kawę,teraz?
 -Czemu nie? -wzruszyłam ramionami.
 W trakcie drogi do domu opowiedziała mi kilka rzeczy o sobie,a ja nie byłam jej dłużna i powiedziałam o sobie.Zauważyła szybko,że jestem smutna.Opowiedziałam jej co się stało.Przytuliła mnie i powtarzała,że wszystko będzie dobrze.Musi być.Czułam się przy niej dobrze.Chyba dostrzegłam w niej przyjaciółkę.Mimo tego,że ona była modelką,a Ilkay piłkarzem,mieli nie za duży dom.Był piękny.W środku wszystko ładnie umeblowane.Wszędzie panowała czystość i porządek.Kazała mi się rozgościć,a sama podreptała do kuchni i zrobiła mi kawę Cappuccino. -Proszę -powiedziała stawiając przede mną kubek na stoliku w salonie. -Ilkay mi powiedział,że często,że na śniadanie w hotelu pijesz taką -uśmiechnęła się.
 -Tak - upiłam łyk kawy. -Chyba dużo ci o mnie opowiadał?
 -Nie więcej niż bym chciała wiedzieć -zaśmiała się.
-Mogę zapytać cię o jedną rzecz?
 Skinęła głową.
-Czemu Ilkay ci to mówi? -uniosłam jedną brew do góry.
Nie chciałam być niemiła,ale irytowało mnie,że każdy wiedział o mnie więcej niż ja sama. -Zazwyczaj opowiadamy sobie o osobach nowo nam spotkanych.Tak jak na spowiedzi mówi sobie wszystko,z ręką na sercu -zaśmiała się.
 Oczywiście zaśmiałam się razem z nią.Przedstawiali taką dobraną parę.Strasznie im zazdrościłam. Przeżyłam kilka związków,ale żaden to nie było to.Nie było w nim prawdziwej miłości,bynajmniej z ich strony.Patrzyłam na nią w milczeniu.Milczenie przerwała moja dzwoniąca komórka.Zobaczyłam na wyświetlacz.Marco.. Czego on ode mnie chce? Wybaczenia?
-Kto cię tak adoruje telefonami?
 -Marco - wypowiedziałam jego imię z obrzydzeniem.
 -Nie odbieraj.Nie dawaj mu do zrozumienia ,że jesteś łatwa do zdobycia - poradziła mi Sila.
 -Nie mam zamiaru odbierać ani od Marco,ani od Roberta...
 -Kochanie,czuję jak ci na nim zależy i prędzej czy później odbierzesz od niego telefon.
 -Sama już nie wiem co do niego czuję.
 -Wiesz,tylko boisz się do tego przyznać -położyła rękę na moim ramieniu. - Nina,to nie na Roberta powinnaś zwalać całą winę,ale też na Ankę.Dlaczego wam nie powiedziała o tym,że kogoś ma,a tym bardziej już piłkarza? Owszem,on nie powiedział ci prawdy,bo chce was obydwie chronić.Którą bardziej kocha,musisz dość sama.A jeżeli chodzi o Sahina.Zakład to pomysł Reusa.Nuri nie wierzył,że cię pocałuje,dlatego się założył.Nie mówię dlatego,że to jest mój brat.
 -Nuri to twój brat? -zapytałam zdziwiona.
-Tak -dała krótką,ale wystarczającą odpowiedź.
 -Dlaczego nie powiedział mi prawdy o zakładzie?
 -Chciał abyś nie uważała Marco za skończonego dupka.
 -Przepraszam Sila,ale muszę jak najszybciej przeprosić Nuriego - szybko wstałam z kanapy i pomaszerowałam do wyjścia.
 -I to szybko,nie jesteś mu obojętna.Nie daj mu się tylko w sobie zakochać,on jest bardzo,ale to bardzo wrażliwy - uśmiechnęła się do mnie.
 -Dziękuję ci Sila za wszystko -przytuliłam ją mocno.
 Pomachałam jej ostatni raz na pożegnanie.Dlaczego nie dałam dla niego wytłumaczyć się? Teraz wyjdę na idiotkę.Tylko pod jakim numerkiem on mieszka?Boże,że nie pomyślałam,aby się jej spytać.Będę musiała poszukać.Po dwudziestu minutach dotarłam do hotelu.Udałam się na piąte piętro,gdzie chłopcy mieli pokoje.Zapukałam do pokoju 622.Bingo! W drzwiach ukazał się Sahin.Przez chwilę milczałam,ale zebrałam się na odwagę.
 -Hej.Przepraszam ,że przychodzę,ale..czy możemy porozmawiać?
 Zaprosił mnie ręką do pokoju i kazał usiąść na łóżku.Rozejrzałam się nerwowo po pokoju.Przysiadł się i powiedział:
-Spokojnie,nikogo nie ma.A więc?
 -Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie.Powinnam była poprosić o jakiekolwiek wytłumaczenie .Uniosłam się zbyt pochopnie.Przepraszam.Sila mi wszystko powiedziała,przepraszam.
 -Nina,nie masz za co.Zachowałem się jak dupek,nie mam nic na swoje usprawiedliwienie -popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
 -W nagrodę za to,że byłam taką gówniarą,może dasz się zaprosić na lody? I nie ma żadnego "ale". Punkt 15.00.
 -Jak dla mnie..bomba!
 Zaśmialiśmy się i wyszłam z jego pokoju.

                                                                     14:30,w pokoju

 -Ej Nina,dla kogo tak się stroisz? Nowa sukienka,nowa bransoletka,tylko buty stare - zaśmiała się Kat.
 -Wcale się nie stroję,chciałabyś - pokazałam jej język.
 -Dobra,leć ze swoim księciem - powiedziała Klara zza książki.
 -Ale wy też byście się wyrwały zamiast tutaj siedzieć.
 -Myślisz,że nie wychodzimy? - parsknęła Emilia. - Jak umawiasz się na randko-lody,to my idziemy sobie.
 -Gdzie? -zapytałam z zainteresowaniem.
 -Do pokoju 622 - odsłoniła swoje zęby w uśmiechu Kat.
 Zamurowało mnie.I ja o niczym nie wiedziałam? Fakt,ostatnio stałam się nie najlepszą przyjaciółką.Poświęcam im zbyt mało uwagi.
 -Marco! - usłyszałam głos Kat.
 -Kevin!!- krzyknęła z podekscytowaniem Klara.
 -Moritz i Mario! -krzyknęła Emilia.
-A-a-a - pokiwała palcem Kat. - Zdecyduj się! Najlepiej byś zabrała nam wszystkich -rzuciła w nią poduszką.
 -Moritz już nie gra w Borussii - zauważyłam trafnie.
 -Ale czasami do nich wpada i mam na niego oko.It's Maine! - zaśmiała się Emilia.
 -Nie no spoko,hotel w piłkarzach - powiedziałam sarkastycznie.
 -Ale w przystojnych piłkarzach - zauważyła Klara.
Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
-Ej dziewczyny! A panna Nina wybiera się z Sahinem na randkę za dnia! - krzyknęła uradowana Kat. - Ostatnio o Ciebie pytał,to chyba po tej kłótni.
 -O mnie? -spojrzałam na zegarek.- Eee,ja muszę się zbierać,pa!
 -Aj ta Nina,Nina -usłyszałam za sobą Emilię.

                                                                   Pod Hotelem.

 -Olśniewająco wyglądasz - posłał mi czarujący uśmiech.
 -Dzięki,ty też - puściłam oczko.
 Ubrany był w czarną stylową koszulkę i jeansowe spodnie w kolorze miodowym.Jak na faceta miał gust.Zaszliśmy do pobliskiej lodziarni.
 -Jakiego loda wybierasz? - zagadnął.
 -Arbuz jedna gałka,malina druga gałka.A ty?
 -Ej, moje ulubione -zaśmiał się.
 Zamówił lody i razem z nimi poszliśmy po przechadzać się w parku.Czas zleciał bardzo szybko.Zanim się obejrzeliśmy,było już grubo po 18.Cały czas opowiadaliśmy sobie co robiliśmy w dzieciństwie, o zainteresowaniach itp.
 -Chyba czas wracać.
 -To prawda, chłodno trochę - opatuliłam się rękami.
 Ale on przytulił mnie od tyłu.Emanowało od niego ciepło.I tak powolutku zmierzaliśmy z parku do naszych pokoi.Cieszyłam się z tego wypadu i że miałam kogoś takiego jak on przy sobie.Byliśmy pod moim pokojem.
 -Dziękuję ci za ten dzień.Ogólnie za wszystko - pocałowałam go lekko w policzek.
Uśmiechnął się tylko.Zaczął coś mówić pod nosem,ale ja otworzyłam drzwi i nie słuchałam go.Stanęłam jak wryta.Przede ,mną całowała się Klara z Kevinem.Weź spuść przyjaciółki na chwilę.Zamknęłam cicho drzwi,aby im nie przeszkadzać.W końcu jest szczęśliwa.Musiałam gdzieś pójść.A przed moimi drzwiami stał jeszcze Sahin.Popatrzyliśmy na siebie w milczeniu i przytulił mnie mocno i szepnął:
-Nina,lepszej dziewczyny od ciebie nie widziałem.Kibicuję tobie i Robertowi i mam nadzieję,że nadal zostaniemy przyjaciółmi.
 Czułam się przy nim, jak przy Robercie.Ktoś chrząknął za nami.Obejrzałam się.Był to..był to Robert z bukietem róż.
 -Ro..Robert,to nie było tak jak myślisz -próbowałam mu się wytłumaczyć.
 Tak w ogóle to dlaczego ja to robię?
 -A jak? - rzucił róże pod moje stopy i odszedł.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 7
 Nie mogę w to uwierzyć,że on...że on mnie pocałował! Było niesamowicie. Nawet nie wiem jak to opisać. Dlaczego to zrobił? Nie wiem.Idąc w stronę ławki,poczułam wibracje w kieszeni od telefonu.Zobaczyłam na wyświetlacz,Robert.Odebrałam.
 -Halo?
-Przepraszam cię Nina za wczorajsze,ale...nie mogłem się powstrzymać -słyszałam w jego głosie smutek.
-Robert,nie masz za co mmie przepraszać.Muszę ci się do czegoś przyznać.Podobało mi się i nie wiem dlaczego czekałam na to,mimo tego,że..
-Nie jesteś we mnie zakochana? -przerwał mi.
Czemu zawsze wiedział co chcę powiedzieć? Czuję się jakbym zraniła mu serce i to dosłownie.
 -Robert,kochanie! -usłyszałam głos w słuchawce dobiegający z miejsca,gdzie znajdował się Robert.
-Anka? -niechcący powiedziałam do słuchawki,ale na tyle cicho i niewyraźnie,że chyba nie słyszał.
-Em...Przepraszam muszę kończyć.Trzymaj się!- i się rozłączył.

 Sama nie wiem co myśleć.Daje mi tyle powodów,aby myśleć,że on i Ania są ze sobą.Miałam usiąść na ławkę,ale wolę wracać do hotelu i się rozerwać.Może zakupy z dziewczynami? Czemu nie.Doszłam do hotelu.Otworzyłam pokój.
-A ty gdzie znowu byłaś,kobieto? -zapytała rozpromieniona Klara.
 -Uciekłam od was i tego hotelu -zaśmiałam się.
-W takim razie czeka cię,kilku godzinna męczarnia z nami.Lecimy na zakupy! -ogłosiła Kat.
-Co wy wszyscy czytacie mi w myślach?-niepotrzebnie wypaliłam z tym tekstem.
 Spojrzały na mnie pytająco.
 -Nina,coś się dzieje?
 Pokręciłam głową.Nie miałam ochoty zwierzać im się z moich przypuszczać i domysłów.Bynajmniej nie teraz.
 -Torebki w ręcę i idziemy szanowne panie! -wykrzyczałam z radością.
-O tak! -odpowiedziały wszystkie chórem.
 Pierwszy sklep jaki odwiedziłyśmy nazywał się "Gold".Kojarzy mi się ze sklepem jubilerskim,ale cóż,ważne abyśmy coś wynalazły.W pierwszej kolejności rzuciła mi mi się w ocz piękna i zwiewna wrzosowa sukienka.Podbiegłam do niej.Akurat ostatni mój rozmiar M.Poszłam do przymierzalni.Dobra,tylko ramiączka trochę dziwne,ale to nic.W między czasie się przerobi.Dziewczyny chyba też coś upatrzyły.Ze sklepu wyszłyśmy z dziesięcioma torbami.Siedziałyśmy tam chyba przeszło godzinę.Po drodze zajrzałyśmy do kilku sklepów.Obkupiłyśmy się ciuchami i biżuterią.Jak na razie to chyba koniec.Mój budżet na tyle nie pozwala.Kierowałyśmy się w stronę parku,aby na chwilkę odpocząć.Poszłam do sklepu kupić po lodzie dla każdej.
-Proszę -uśmiechnęłam się do nich.
-Dziękujemy -odpowiedziała za wszystkie Emilia.
Popatrzyłam się instyktownie w stronę drogi.
 -Dziewczyny,mamy kłopoty.
-Dlaczego? -zapytała Kat.
Wskazałam palcem w stronę mężczyzny,który szedł do nas.
 -Marco! -orzywiła się Kat.
 -Hej,Kat! -posłał jej uwodzicielski uśmiech,a na nas tylko skinął.
Jak dla mnie,facet ostatnia klasa.Postanowiłam się jakoś stąd wyrwać.Nie chciałam przebywać w towarzystwie Marco.Jakoś nie lubię go.Powoli odchodziłam od naszej ławki.
-A gdzie to się panienka wybiera? -zapytał Marco z uśmieszkiem.
-Tam gdzie nie cię nie ma! -krzyknęłam do niego.
-Spokojnie,po co te nerwy?
Nic mu nie odpowiedziałam,tylko odeszłam szybkim krokiem i usłyszałam za sobą: -Przepraszam was,miłe panie,ale ta dama... -urwał w połowie zdania.
Usłyszałam za sobą kroki.Tylko nie ten bydlak.Złapał mnie za nadgarstek.
 -Poczekaj,no.Dlaczego ty jesteś taka nerwowa? -zapytał mnie spokojnie.
 -Wiesz,twoje teksty i zachowanie w stosunku do mnie,czy do Kat nie jest stosowny. -Przepraszam.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował czule.
                                                                       Marco
 Musiałem to zrobić,aby w końcu zobaczyła,że jest dla mnie ważna.A zresztą zakład to zakład! Powiedziałem dla Sahina,że ją pocałuję w przeciągu tygodnia i tak się stało.Teraz oddaje mi sto złotych.Nie wiem dlaczego Nina uważa mnie za takiego bydlaka.Nie jestem taki,a tym bardziej nie w stosunku do niej.Nie moja wina,że inaczej zachować się nie mogę.Wariuję jak jest w pobliżu.Biada nam chłopakom...Było bardzo przyjemnie pocałować ją,chociaż go nie odwzajemniła, tylko...
                                                                     Nina
 ...przywaliłam mu z liścia,aby wreszcie się nauczył.Nie jestem panienką do kolekcji,którą każdy może całować! Wystarczy tego! Ci wszyscy piłkarze działają mi na nerwach!
-Jak mogłeś to zrobić,ty..ty debilu! -wykrzyczałam mu prosto w twarz.
 -Jak mogłem? Zrobiłem to o co mnie prosiłaś -powiedział z sarkazmem.
 -Nigdy nie podchodź do mnie,a tym bardziej mnie nie dotykaj!
Idź gdzie indziej wyrywać sobie panienki!-pobiegłam najszybciej jak umiałam.
Po drodze wpadłam na kogoś.
 -Nina?
-Przepraszam nie chciałam -powiedziałam ledwo dosłyszalnie.
-Co się dzieje? A tak w ogóle to Nuri jestem -wyciągnął do mnie dłoń.
 -Dużo się dzieje,ale może opowiem ci to innym razem -uścisnęłam jego dłoń.
-Podwieźć cię gdzieś? -zapytał z troską.
 -Jeżeli możesz to prosiłabym do hotelu.
-Nie ma sprawy.Wsiadaj!
 Wsiadłam do jego samochodu na przodzie.Zapięłam pasy.W trakcie drogi nie odezwał się do mnie,ani słowem.I za to go polubiłam.Tylko od czasu do czasu popatrzył na mnie z troską.W końcu przed hotelem.Wysiedliśmy z samochodu.
-Dzięki,Nuri -posłałam mu uśmiech.
 -Cała przyjemnosć po mojej stronie -zaśmiał się lekko. -Posiedzieć z Tobą w pokoju? -Chyba przyda mi się na chwilę towarzystwo,więc czemu nie?
Sahin był dżentelmenem,więc zaniósł mi torby z zakupami do pokoju.
-Dzięki jeszcze raz!
 -Na prawdę nie masz za co.Traktuj mnie jak przyjaciela.
 -No tak,w końcu prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie -zaśmialiśmy się.
 -A więc może  powiesz mi o co chodzi? -przysiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam.Opowiedziałam mu wszystko o moich przypuszczeniach,pocałunku Roberta i Marco.Zagwizdał.
-No to nieźle się porobiło.Nina,nie wiem co powiedzieć.Nie jestem najlepszy w takich sprawach -popatrzył na mnie z wyrazem współczucia. - Jeżeli chodzi o Roberta...Nie wiem gdzie on łazi dniami i nocami,co robi,z kim jest.Nie pomogę ci.A Marco? Jak to Marco.Facet na baby.
-Zauważyłam.Zawsze macie takie problemy z Marco? A jeżeli chodzi o Roberta,to chyba miał niedawno dziewczynę.
-Eh,nie zwracamy na niego uwagi.To nie była jego dziewczyna,tylko przyjaciółka -Ania,nic więcej.
-Dzięki,że mi wszystko powiedziałeś.
 -No nie wszystko...Jeżeli chodzi o pocałunek Marco...Założyłem się z nim,że w przeciągu tygodnia cię pocałuje i...sama widzisz rezultat -zwiesił głowę.
-Ty to nazywasz rezultatem? -krzyknęłam oburzona. -Jak mogłeś? Co ty sobie wyobrażasz? Zakładać się o mnie? Dlaczego udajesz mojego przyjaciela? Żeby Marco mógł mnie szybciej zdobyć? -krzyczałam płacząc.
 -Nina,ja...
-Wynoś się z mojego pokoju! Wynoś się!!
 Wyszedł bez słowa,a ja jak głupia upadłam na podłogę i zaczęłam płakać.Dlaczego ci faceci są tak okrutni? W Polsce mi nie wychodzi,w Niemczech też nie.Jestem do niczego!Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.Zanim zdążyłam odpowiedzieć i wytrzeć łzy,zza drzwi wyjrzała głowa Roberta. Jeszcze jego było mi trzeba.
 -Mogę?
Rozejrzał się po pokoju.Gdy zobaczył mnie siedzącą i zapłakaną na podłodze szybko podbiegł i otoczył mnie ramieniem.Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
-Ja już nie mogę tak żyć,nie mogę.
 -Ciii.
Próbował uspokoić mnie Robert.Rozejrzał się po pokoju i wziął leżące na nocnym stoliku chusteczki.Podał mi.Wysmarkałam się i otarłam łzy cieknące po policzkach.Usadowił się w takiej samej pozycji,a ja tak samo oparłam się o jego ramię.Pocałował mnie w czubek głowy.
 -Zaraz ci coś pokażę.
 Wyciągnął telefon,wszedł w aparat i pokazał mi moje zdjęcie z tamtego dnia,gdy mnie pocałował.Uśmiechnęłam się do telefonu.On wiedział jak mi poprawić humor.Z racji,że zdjęcie było zrobione z daleka,chciałam przybliżyć.Ale zamiast tego przerzuciłam na następne.I moim oczom ukazało się zdjęcie Roberta i Anki całujących się!!
-Ty kręcisz z Anką? -krzyknęłam po raz setny w tym dniu.
 -Nina,daj mi wytłumaczyć,ja i Anka to..
-Przelotny romans,tak? Wynoś się kłamco i nie wracaj tu nigdy więcej!!
-Nina,daj mi wytłumaczyć,proszę.
 -Nie ma co tu tłumaczyć.Proszę nie pokazuj mi się więcej na oczy.Nie chcę cię widzieć,rozumiesz?
 -Rozumiem.
 Wyszedł.A ja ze złości i bezsilności walnęłam poduszką w zamknięte drzwi i osunęłam się na łóżko.

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 6
 Jednak plaża strasznie nas wszystkie wymęczyła.Nie miałam na nic ochoty.Jednak chcąc nie chcąc,musiałam wstać.Poszłam do łazienki.Umyłam się i tak dalej...Nałożyłam bluzkę na jedno ramię i krótkie beżowe spodenki.Upięłam wysoki kucyk.Znowu czeka mnie śniadanie w swoim towarzystwie.Śpiochy śpią,a ja...ranny ptaszek.Powoli zeszłam ze schodów.Popatrzyłam na drzwi od hotelu czy przypadkiem znowu nie stoi tam Ania i obściskuje się z facetem podobnym do Roberta.Jednak tam jej nie było.Gdzie ona tyle czasu się podziewa? To miały być wspólne wakacje w Dortmundzie.Jednak ona inaczej to wszystko sobie wyobraziła.Podeszłam do szwedzkiego stołu i zrobiłam sobie kanapki z polędwicą i ogórkiem,a do tego kawa.Czuję się trochę jakbym była na kacu.Zajadąc się kanapkami,nie zauważyłam,że ktoś się do mnie przysiadł.
-Co tak mało dzisiaj jemy? -to był mężczyzna. Podniosłam wzrok...Ilkay Gundogan.Niedługo poznam wszyskich po kolei przy śniadaniu.Uśmiechnęłam się.
-Jakoś jestem zmęczona po tej plaży.Nie mam ochoty na syty posiłek.
-Rozumiem.Żałuję,że nie mogłem być z wami -powiedział z nutką smutku w głosie.
 -Też żałuję,było na prawdę fajnie.A czemu cię nie było? -posłałam mu lekki uśmiech. -Problemy z narzeczoną.
-Przykro mi.Mogę jakoś pomóc,poradzić?
-Dzięki,ale już jest wszystko ok.Małe nieporozumienie - rozweselił się.
 Nie wiedziałam co odpowiedzieć,więc tylko skinęłam głową i znowu zabrałam się za czynność ,po którą przyszłam.
-Nie widziałaś może Roberta?-zapytał z lekkim zdenerwowaniem. -Ostatni raz,kiedy go widziałam to było na plaży.Nie wrócił na noc? -zapytałam ze zdziwieniem. -No właśnie nie.Marco żartował ,że zatrzymał się u ciebie,ale jednak nie... Nie wiem dlaczego,ale od razu pomyślałam,że on i Ania...Nie to niedorzeczne.To,że facet jest podobny do Roberta i obydwaj nie wrócili na noc,to niczego nie oznacza.I czemu ja się tak tym wszystkim przejmuję? Zakochana w nim na pewno nie byłam,jednak coś mnie do niego ciągnęło. -Dobra,nie będę ci przszkadzać w śniadaniu.Smacznego,pa! -zawołał odchodzący Ilkay. -Ilkay,poczekaj! Wcale mi nie przeszkadzasz.
-Może i nie..Muszę lecieć na trening,pa!
-Pa -odburknęłam ledwo dosłyszalnie.
Co im wszystkim jest do diabła,że tak się zachowują?Czasami mam takie wrażenie,że chłopcy to nie inna planeta,ale coś niezrozumiałego,innego,odległego.Upiłam pierwszy i ostatni łyk kawy.Zostawiłam ją niewypitą i niedojedzone kanapki.Wróciłam do naszego pokoju.Dobiegły mnie stamtąd śmiechy.Mężczyzny i kilku kobiet.Otworzyłam drzwi. -Marco?? -wyrwało mi się niechcący na głos.
-Przecież nie Bóg -zaczął się śmiać.
-Daruj sobie te teksty,które są dziecinne i wcale nie śmieszą.
-Ble,ble,ble...Ktoś jest zazdrosny,że to ja jestem w centrum uwagi? -wystawił język na wierzch.
Zaraz mnie szlag trafi,jak nie gorzej.Zamknęłam drzwi z hukiem za sobą.Kompletnie mnie nie obchodziło,gdzie jest Robert,czemu Ilkay tak dziwnie się zachowywał i co robi Marco w naszym pokoju.Swojego nie ma??!Musiałam przejść się na spacer.Jako punkt mojej pieszej wycieczki wybrałam sobie promenadę.Przy okazji na spokojnie zwiedzę sobie krajobrazy.Nagle ktoś złapał mnie za ramię.Co znowu?
 -Hej,Nina!
-Hej,Robert -nie podzielałam jego entuzjazmu.
-Coś nie tak? - zapytał ze zmartwieniem w oczach.
 -Oprócz tego,że mam dość facetów to nic! -nie wiadomo kiedy,wybuchnęłam gniewem.
Ale za co kierowałam go w jego stronę?
 -Przepraszam,nie chciałam -ukryłam twarz w dłoniach.
 Objął mnie ramieniem.Czułam się bezpiecznie i niewinnie.Przytuliłam się do jego ramienia. -Spokojnie,nie mam ci nic za złe.Czasami musisz pokrzyczeć nawet na osobą,która na to nie zasługuje.Chyba,że o czymś nie wiem? -zaśmiał się lekko.
Z chęcią powiedziałabym mu,że martwiłam się po słowach Gundogana,że nie wrócił na noc i...i... i co jeszcze?Że coś mnie przyciąga do niego?
-Nie,wszystko w jak najlepszym porządku - szepnęłam.
Uśmiechnął się.
-Lepiej? - popatrzył mi w oczy.
Pokiwałam głową.Nie wiem dlaczego tak się zachowuję jak teraz.Nigdy nie miałam takich napadów złości.Odsunęłam się od niego.
-Przepraszam,a teraz powróćmy do normalnej rozmowy - mimo wszystkiego postanowiłam wymusić uśmiech.
-Hmmm...jakiś pomysł? - uniósł brew do góry.
-Niestety,ale nie.Więc może powiesz mi co robiłeś w nocy?
-W nocy?
-Przepraszam,nie powinnam pytać,ale Ilkay...
 -Przyszedł dzisiaj rano,jak jadłaś śniadanie i pytał się czy mnie nie widziałaś - dokończył za mnie. -Nie ma sprawy.A więc,jak mam w zwyczaju szwędałem się z kolegami.
 Trochę mnie uspokoił.Czyli jednak on i Anka...nie!
-Dasz się wyrwać na kawę? -podtrzymywał rozmowę Robert.
-A nie oblejesz mnie? -powiedziałam sarkastycznie.
 -Będziesz mi to wypominać w nieskończoność?
 -Póki będziesz mnie zapraszał na kawę.
 Dotrzymywał nam humor,bo śmialiśmy się z tego głupiego wypadku przy automacie,w trakcie przerwy.I nagle stało się to, o czym nigdy bym nie pomyślała...Pocałował mnie!

niedziela, 4 sierpnia 2013

Po krótkiej drodze do hotelu,która zdawała się ciągnąć w nieskończoność odebrałyśmy kluczyk z recepcji.Spojrzałam na zegarek.23:45.Kurcze,jak późno.Wyciągnęłam komórkę i napisałam wiadomość dla Roberta,świadczącą o moim szczęśliwym dojściu do domu. Ziewałam przez cały czas.W pierwszej kolejności co zrobiłam to rzuciłam się na łóżko i wtuliłam twarz w mięciutką poduszkę.Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o nim.Powoli odpływałam...
-Anka,nigdzie teraz nie wyjdziesz,nie ma mowy! Rozumiesz mnie czy mam powtórzyć głośniej,aby cały hotel się dowiedziałam? -krzyczała Kat.
Jej wyraz twarzy mówił sam za siebie.Jeżeli Anka jej nie posłucha to Kat,będzie gotowa skoczyć jej do gardła.Nienawidziłam jak się kłócą.W ogóle nie lubię kłótni i kompletnie nie wiem po co one są.Jakby nie można było w spokoju wymienić kilka zdań.
-Nikt mi nie będzie zabraniał wychodzić! Mam już 18 lat,nie jesteś moją matką! -wykrzyczała jej prosto w twarz zdenerwowana Ania.-Proszę,umówiłam się z kimś.A ta osoba jest dla mnie bardzo ważna -jej ton głosu był milszy i delikatniejszy.
Kat tylko westchnęła.Ne chciałam stawać po niczyjej stronie.Każda z nich miała rację.Ma 18 lat decyduje za siebie,ale powinna uszanować to,że martwimy się o nią jeszcze bardziej po tym co mi mogłoby się stać gdyby nie Robert.A propos dostałam SMS.Chyba od niego.Otworzyłam skrzynkę pocztową.Uśmiechnęłam się do telefonu.
"Cieszę się,że jesteś cała i zdrowa.Gdyby coś Ci się stało w trakcie to bym sobie nie wybaczył,że pozwoliłem Tobie odejść.Co powiesz na jutrzejszą kawę? Miłych snów! Robert."
Odpowiedź była krótka i oczywista.Ok.Ania wyszła,obiecała,że wróci niedługo,Robert mnie rozweselił,Klara się kąpie,Emilia czyta książkę,a Kat obserwuje mnie z miłością w oczach.Skoro wszystko się tak dobrze ułożyło postanowiłam zasnąć i nie zadręczać się niedaleką przeszłością. 
                                  *****
Zerwałam się z łóżka,jakby ktoś polał mnie zimną wodą.Popatrzyłam na stolik przy szafce.Gazeta.Hmm,ciekawe co ona tutaj robi.Postanowiłam zobaczyć co się dzieje w świecie.Wzięłam gazetę do ręki i zamarłam.Na pierwszej stronie były moje zdjęcia.Jak stałam z Robertem przy automacie do kawy i z piwiarni.Nagłówek brzmiał jednoznacznie."Nowa dziewczyna czy kochana Roberta Lewandowskiego?"Ciekawe czy on o tym w ogóle wie.Gazety to jedno i wielkie kłamstwa.Ubrałam się w przewiewną kremową sukienkę do tego klapki.Zero makijażu,stawiam na naturalność! Uczesałam włosy w wysokiego koka.Postanowiłam zjeść śniadanie,więc poszłam na dół w stronę restauracji,a śpiochy niech dalej śpią.Schodząc zobaczyłam Anię w objęciach jakieś mężczyzny.Schowałam się za ścianą i lekko wychyliłam głowę.Kto to mógł być? Brunet.Czarne włosy...Czyżby Robert? Nie,to niemożliwe.Przecież dużo jest takich chłopaków.Wyszłam z ukrycia i nie patrząc na nich,po cichu udałam się coś przegryźć.Usiadłam przy wolnym stoliku.Wzięłam na talerz sałatkę w owoców morza i kubek kawy.Jedząc zamyśliłam się tak,że straciłam orientację we wszystkim.
-Dzień dobry,ranny ptaszku! -wybudził mnie ktoś z rozmyśleń.
Spojrzałam się.Robert.No tak,w końcu mają w tym hotelu też pokoje zarezerwowane dla siebie.
-Hej,przepraszam,ale się zamyśliłam - powiedziałam zawstydzona.
-Nie ma sprawy,zdarza się każdemu.Widzę,że już kawa wzięta,a na mnie nie zaczekałaś -powiedział z udawanym smutkiem.
-Kompletnie wypadło mi z głowy,że masz tu pokój.
-W zamian za to, co powiesz na małą rozrywkę? -Co masz na myśli? -spytałam unosząc jedną brew do góry.
-No nie wiem,może plaża,co ty na to?-uśmiechnął się.
-Jeżeli nie oblejesz mnie kawą,nie będzie kłótni o koc,nikt mnie nie będzie chciał porwać,a ty nie wdasz się w bójkę,to mi pasuje -zaśmiałam się.
Odpowiedział mi śmiechem.
-Może najlepiej pójdziemy teraz,póki nie ma takiego słońca?-zaproponował.
-Z chęcią,ale tam na górze,czekają na mnie przyjaciółki,wolę poczekać ,aż się zbudzą,może dotrzymają nam towarzystwa? -wzięłam łyk kawy.
-Świetny pomysł! Zbiorę swoich kumpli.Może przyjdzie nawet Mario Goetze.
-Nie ma sprawy.
-Widzimy się o 13?
Pokiwałam głową na znak,że się zgadzam.Wypiłam kawę.Wywaliłam plastikowy kubek i plastikowy talerz.Byłam taka szczęśliwa.Teraz tyle zostaje obudzić dziewczyny i je namówić na wyjście.Szybkimi krokami,znalazłam się w naszym pokoju.
-Pobudka,dziewczęta!! -krzyknęłam najgłośniej jak umiałam,ale też tak,aby nikomu z gości nie przeszkodzić. Usłyszałam tylko zaspane głosy,które pytały co się dzieje.Odwróciły głowy w moją stronę,popatrzył przez chwilę,a później na budzik.Jako pierwsza wstała Kat.Zamknęła się w łazience.Tuż za nią wstała Emilia i Klara.A gdzie Anka?
-Ania jeszcze nie wróciła?-zapytałam zdziwiona.
Pomachały głowami na nie.Cóż,może znowu wyszła z tym chłoptasiem...
-Mam dla was pewną propozycję.Otóż w czasie śniadania,spotkałam Roberta Lewandowskiego.Zaproponował,że możemy iść na plażę.Zgodziłam się. Teraz tylko decyzja zależy od was. A i od razu uprzedzam,że będą tam inni koledzy Roberta.Więc jak?
-Nie no dla mnie pasuje.
-Mi też.
-Zgadzam się.
W tej samej chwili weszła do pokoju rozpromieniona Ania.Pomachała nam na powitanie.Przejrzała się w lustrze i wyjęła maskarę do rzęs.Przeciągnęła po nich dwa razy.I pokierowała się w stronę drzwi.
-Ania,a ty gdzie znowu? Myślałam,że wszystkie pójdziemy na plażę o 13 -oznajmiłam jej.
-Jejku,przepraszam cię Nina,ale na prawdę nie mogę.Już się umówiłam,a przełożyć spotkania nie mogę.Może następnym razem?
Nie dała mi czasu na odpowiedź.Wyszła.Wzruszyłam ramionami.Od jakiegoś czasu kompletnie jej nie rozumiałam.Cóż,ma osiemnaście lat.Jednym słowem jest pełnoletnia i może robić co chce.Po godzinie dziewczyny były umyte i ubrane.Robert dał znać,że przyjedzie po nas jednym samochodem,a koledzy drugim.Ale jeden nie przyjdzie,bo gdzieś wyszedł przed chwilą.Czyżby to ten ,który obściskiwał się z Anią,przy wejściu? W między czasie,poszłam z nimi na drugie śniadanie (nie jadłam nic,tylko dotrzymywałam im towarzystwa). Potem została nam tylko godzina i to niecała.Każda po kolei do łazienki i makijaż,oprócz mnie.Kat miała na sobie turkusowe krótkie spodenki i żółtą bluzkę na ramiączka,Emilia założyła spódniczkę różową i do tego biała bluzka,Klara krótkie czarne spodenki i pomarańczowa bluzka.Zapakowałyśmy w koszyki prowiant,(stroje kąpielowe pod ubraniami),koce,kapelusze,okulary,ręczniki...Jednym słowem wszystko co potrzebne na plażę.Dziesięć minut przed czasem przyjechał po nas Robert.Wsiadłyśmy zadowolone.
-Chłopaki są już na plaży -oznajmił Robert.
Plaża. Dojechaliśmy na plażę.Upał.Wyjęłyśmy z koszy to co potrzebne i rozłożyłyśmy na piachu.Gdy wszyscy byliśmy w gronie,postanowiliśmy się lepiej zapoznać.Każdy każdemu podawał rękę i mówił swoje imię.Marco mówiąc i słuchając zapomniał jak się nazywa.Śmialiśmy się z niego przez cały czas.Na plaży taki wyluzowany,a na meczach i tak dalej wygląda na gbura.Jednak się myliłam co do teraz.Wszystkie zdjęłyśmy stroje,aby móc się wykąpać.Marco nie oszczędził sobie głupich uwag na temat Kat.
-A ty tak się na słońcu spiekłaś czy rodzice urodzili cię jako Indianina?-zaśmiał się.
Jednak nikt się z tego nie śmiał.Widziałam,że jest jej strasznie przykro.Postanowiłam mu się odwdzięczyć.
-Przynajmniej nie przypomina małpy,która używała za dużo kremów do twarzy i się wybieliła strasznie,i nie jest rasistką.
Chłopcy zaczęli się śmiać.Jednak nam nie było do śmiechu.Kat złapała mnie za ramię,jakby chciała powiedzieć,abym dała temu spokój.Ale ja nie pozwolę,aby ktoś obrażał moją najlepszą przyjaciółkę.Żeby trochę rozluźnić atmosferę,poszłyśmy we cztery popływać.
                                                      Robert
Nie miałem pojęcia,dlaczego Marco tak się uczepił Kat.Jest ładną,inteligentną i miłą dziewczyną.Nie będę brał go na żadną rozmowę,jak zawsze,o nie! Haha.Spodobała mi się postawa Niny,która nie pozwoliła,aby poniewierał jej przyjaciółką, to jest dopiero oddanie.Nina jest wspaniałą dziewczyną.Urzekła mnie w niej jej dziewczęcość i ,że nie próbuje nikogo udawać.Tylko czy ona kogoś ma?Przecież nie mogę się jej od tak spytać.

15 minut później,po meczu.
Weszłyśmy do jednej z piwiarni Dortmundu,gdzie większość kibiców się skierowała.Pokierowałam je do stolika w rogu.
-Dla każdej piwo? -zapytałam kierując wskazującego palca,na każdą po kolei.Zgodnie pokiwały głowami.Poszłam do barmana po zamówienie. -Poproszę pięć najlepszych piw jakie macie! Tylko szybko,bo trochę nam się spieszy -posłałam mu krzywy uśmiech. Czekając lekko tupałam nogą.Po jakimś czasie przyszedł z pięcioma kuflami.Już chciałam zabierać tacę,gdy odezwał się do mnie:
-Sama to wypijesz,z kimś,a może ci pomóc? -uśmiechnął się zalotnie i zaśmiał.
Jak dla mnie ten śmiech był szyderczy.Przewróciłam oczami,uśmiechnęłam się niewinnie w jego stronę i pokazałam mu głową stolik z czekającymi na mnie przyjaciółkami.Mój wyraz twarzy mówił tylko "Przykro mi". Będąc w połowie drogi do stolika usłyszałam kroki za sobą.Odwróciłam się.Znowu ten barman.Uczepił się jak rzep psiego ogona.
-Zaraz wracam,tylko pozwól mi odnieść tacę z piwami.W nieskończoność nie będą czekać -i ruszyłam przed siebie.Szczerze mówiąc nie miałam ochoty wracać do niego,ale wydawał mi się podejrzany,więc wolałam z nim nie zadzierać.Podeszłam przekrzywiłam głowę i zapytałam -A więc,czego ode mnie oczekujesz?
-Chodź załatwimy to przy moim małym stoisku.
Pociągnął mnie za rękę,ale ja mu ją wyrwałam z uścisku.Popatrzyłam na przyjaciółki.Chyba nie zauważyły mojej nieobecności,gadają jak najęte i niech tak zostanie,na razie...
-Widzisz,jest taka pewna sprawa.Czuję się strasznie samotny -powiedział i ścisnął mi mocno rękę. Patrzyłam się na niego przestraszonym wzrokiem.Nie,nie,tylko nie to! Mam krzyczeć na pomoc? -I sama widzisz... -mówiąc zaciągał mnie siłą do swojego zaplecza.Opierałam się najbardziej jak mogłam.Nie dawałam rady był silniejszy ode mnie...
-Puść ją,Michaelu! -zawołał za mną chłopak.
Uścisk zelżał.Poczułam wszystkich zebranych wzrok na sobie.Barman popchnął mnie na chłopaka,który przemówił.Złapał mnie.Nie miałam czasu patrzeć kto to,ważne,że jestem cała.Szybko podbiegła do mnie Klara,a później reszta.Zeszłyśmy na bok,objęły mnie,a ja się trzęsłam ze strachu.Ten mężczyzna...Czemu miał kaptur na głowie? Poznawałam resztę.To piłkarze Borussii Dortmund.Spojrzałam znów na "kapturnika" i Michaela.Mierzyli się wzrokiem.Brr...I stało się najgorsze.Dwaj zaczęli się bić.Wymierzali sobie ciosy po twarzy,w brzuch,ale świetnie blokowali je.Zasłoniłam oczy,nie chciałam na to patrzeć.
-Nie ma sensu,tu stać i cię obtulać,Nina.Idziemy do hotelu -powiedziała ostro,a zarazem opiekuńczo Kat.
-Nie,muszę mu podziękować,nie zapłaciłyśmy za piwo...
-Nina!-przerwała mi Kat.-Nie mam zamiaru cokolwiek dawać dla tego zboczeńca!A podziękujesz mu, kiedy indziej,idziemy!
-Powiedziałam nie! Chcecie to idźcie.Nie zostawię tak jego.Gdyby nie on..-Nie chciałam o tym myśleć i zaczęłam lekko szlochać.
-Już dobrze,dobrze.Zostaniemy,tylko poproś ich, aby szybciej skończyli -zaśmiała się lekko.
Kat z nich wszystkich była najbardziej rozmowna,opiekuńcza,ostra.Mówiła wszystko co chciała,była z nas najmądrzejsza.Mimo tego,że czasami umie być niemiła,jest moją najlepszą przyjaciółką.Jej brązowe włosy,opadały mi na twarz.Bójka się skończyła.Stanął między nimi Klopp.
-Dosyć tego wszystkiego! -warknął na nich.-Robercie,zostajesz zawieszony na trzy mecze,co do kary pieniężnej ustalimy to z zarządem klubu.A co do ciebie Michaelu,zostaniesz zwolniony i ja już tego dopilnuję.
-Chciałem,tylko poga...
-Stul pysk ,frajerze! Nie widzisz co jej zrobiłeś?Ona się cała trzęsie ze strachu! -przerwał mu chłopak w kapturze,za którym krył się Robert Lewandowski.
Już trzeci raz na siebie wpadamy,ale żaden z nich nie należy do najmilszych.Michael wrócił do pracy,a piłkarze zaczęli wychodzić z piwiarni.Nie dziwię im się,ale też tak tego nie zostawię.Wychodząc posłałam barmanowi spojrzenie pełne nienawiści.Robert wychodził jako ostatni.Podeszłam do niego i lekko odchrząknęłam. -Przepraszam cię,ale chciałam...-głos mi się załamał -chciałam ci podziękować za ten ratunek.
-Nie ma sprawy.A my znowu się spotykamy i to nie są najmilsze okoliczności,nie sądzisz?
Znów ten uśmiech.Byłam bezradna w tej chwili.Uśmiechnęłam się lekko.
-To chyba nie jest najlepszy pomysł żebyś wracała sama do hotelu,więc cię odwiozę-zaproponował.
-Nie jestem sama,mam moje przyjaciółki,ale dziękuję za troskę.
-Skoro tak, to masz mój numer telefonu.
 Zaczęłam spisywać numer z jego komórki.
-Jak dojdziecie to wyślij sygnał,SMS,zadzwoń.Cokolwiek,abym wiedział,że jesteś cała -powiedział z troską.
-Ok,dam ci znać jak najszybciej.A teraz wybacz,ale chcę wrócić jak najszybciej do hotelu po tym wszystkim.
-Rozumiem.Śpij dobrze!
I poszedł za kolegami.
Obudziły mnie głosy dziewczyn.Podniosłam lekko głowę i przytworzyłam zaspane oczy.Pomrugałam nimi kilka razy,aby się rozbudzić chociaż trochę.Usiadłam na łóżku i rzekłam ledwo dosłyszalnym głosem:
-Co to za narada z samego rana beze mnie? -mówiąc zaśmiałam się zachrypniętym głosem.
-Boże,a ci co?Wyglądasz i gadasz jak stara babcia -zaśmiała się Anka.
-Dzięki ty to zawsze umiesz człowieka rozśmieszyć na początku dnia.-zaśmiałam się również i rzuciłam w nią moją poduszką.-A teraz mówcie mi o czym tak plotkujecie -popatrzyłam na nie już normalnymi oczami.Westchnęły.
-No,bo nie możemy zrozumieć jak mogłaś pozbyć się kogoś takiego sprzed drzwi naszego hotelu! Przecież to był Robert Lewandowski w samej postaci! -wykrzyczała Kat.
Nakryłam się kołdrą po samą głowę.Kurcze wiedziałam,że skądś go znam.Nie bez powodu naszkicowałam jego twarz w moim pamiętniku.Ale ,że przez te rozsadzające mnie emocje nawet nie zdałam sobie z tego sprawy? Głupia jestem!Przecież mogę już nigdy nie mieć okazji stanąć z nim twarzą w twarz.
-Dajcie mi teraz święty spokój -powiedziałam do nich,jakbym była mocno napita.Wiedziałam,że wbijają we mnie wzrok...Poczułam trzy poduszki obijające się o moją twarz.
-Wstawaj śpiochu,dzisiaj czeka nas mecz na Signal Iduna Park,a chyba nie chcesz się spóźnić? -powiedziała z roześmianą buzią Klara.
Otworzyłam dwoje oczu i zobaczyłam przede mną bilety na dzisiejszy mecz z Bayernem Monachium!One są takie kochane,że aż od razu wstałam i je wyściskałam mocno,że aż dla Ani coś strzeliło w kościach.Wybuchła fala śmiechu.Zaprowadziły mnie do łazienki śpiewając "Ole ,jetz kommt der BvB". Czułam się taka szczęśliwa,że żadnym słowem nie mogłabym tego wyrazić.Po 20 minutach wyszłam gotowa z łazienki.Założyłam czarne jeansowe spodnie,adidasy i koszulkę z numerem "9" oczywiście z tyłu z nazwiskiem Lewandowski.Sama muszę przyznać,że wyglądałam bosko.A bluzka pięknie kontrastowała z moimi czarnymi włosami i brązowymi oczami.Spojrzałam na zegarek 12:12.Ktoś o mnie myśli.Zaśmiałam się w duchu i skarciłam za to.Każde moje związki to jedna wielka klapa...Ale nie wiem dlaczego w tak cudownym miejscu myślę o tak koszmarnych rzeczach.
-Dziewczyny,a może czas żebyśmy wyszły z hotelu trochę pozwiedzały,a gdy nadejdzie godzina meczu ruszyły w stronę stadionu? -zaproponowałam.
-Ok!-odezwały się wszystkie.
Wzięłyśmy swoje torebki i ruszyłyśmy w stronę wyjścia.Po drodze oddałyśmy nasz kluczyk do recepcji.Chodziłyśmy po sklepach i tak dalej.Nawet odwiedziłyśmy plac zabaw,który był opustoszały ciekawe dlaczego...Przecież nie dawno jeszcze bawiło się tu wiele dzieci.Spojrzałam szybko na zegarek. O kurcze,tylko nie to!Jak to możliwe,że tak straciłyśmy poczucie czasu!
 
-Dziewczyny,zaraz się spóźnimy,biegiem! -zakomenderowałam.
Biegłyśmy najszybciej jak się da.W ostatniej chwili zdążyłyśmy.Pokazałyśmy swoje bilety i zajęłyśmy ostatnie miejsca siedzące jakie zostały.W tej samej chwil gdy usiadłyśmy,piłkarze wybiegli na boisko.Po pierwszym gwizdku sędziego nie trzeba było wiele czekać na emocje.Już w 14 minucie padł gol Lewandowskiego.Kibice Borussii byli tal szczęśliwi,że leciały im łzy po policzkach i wszyscy zaczęli śpiewać przyśpiewki BvB.Razem z dziewczynami dołączyłam się do nich.Było cudownie,połączyć się w jedno z nimi.Koniec pierwszej połowy.Poszłam wlać sobie kawę z automatu.Przede mną w kolejce stał brunet.Popatrzyłam na jego koszulkę.Lewandowski!Zrobiło mi się nagle gorąco.Nie wiedziałam jak się zachować.Odwróciłam głowę za siebie.I nagle poczułam na sobie coś gorącego.Spojrzałam na swoją bluzkę,była poplamiona kawą.
-Przepraszam Cię bardzo,nie zamierzałem-wydukał. Spojrzeliśmy sobie w oczy.Chciałam mu wygarnąć za ten hotel,ale nie chciałam wyjść na niemiłą.
-A to ty?Kurcze,jeszcze bardziej przepraszam.W tedy byłam zdenerwowany i wiesz...to...to..z nerwów nic nie powiedziałam,to znaczy nie przeprosiłem Cię -spuścił głowę i zaczął się po niej drapać.
-Spokojnie,nie mam ci tego za złe -uśmiechnęłam się lekko w jego kierunku-Jestem Nina-wyciągnęłam do niego szczupłą dłoń.Uścisnął ją.
-Miło mi,jestem Robert,ale to już zapewne wiesz -zaśmiał się.
Był taki uroczy i ten jego piękny uśmiech.Po prostu rozbrajał mnie.Mogłam godzinami się patrzeć na niego i...
-Stary,zaraz zaczyna sie mecz!Zamiast podrywać pierwszą lepszą laskę przy automacie to byś zajął się tym,że zaraz mecz,a tak w ogóle to byś nie pił tej kawy,bo to nie zdrowo tak przed meczem! -rzucił zdenerwowany blondyn.
-Przepraszam,muszę lecieć mam nadzieję,że jeszcze się zobaczymy,bo głupio mi za wczoraj i teraz za dzisiaj,tym bardziej,że to moja koszulka-po raz kolejny posłał mi ten uroczy uśmiech.
Odwzajemniłam mu go.Zanim oprzytomniałam on już odszedł.Ciekawe kiedy się spotkamy następnym razem ,jak nie mam z nim już żadnego kontaktu.Ruszyłam z powrotem na trybuny.Kompletnie zapomniałam o kawie.Widziałam,że dziewczyny chcą mnie zapytać co się stał i gdzie byłam tyle czasu,ale dałam im do zrozumienia,aby nie pytały tylko zajęły się meczem,a pogadamy w domu.89 minuta goool! Kevin Grosskreutz!Koniec meczu! 2:0 dla Borussii w Superpucharze Niemiec!Widziałam jak po kilkunastu minutach drużyna Borussii wraz z trenerem wzniosła Superpuchar Niemiec.Spojrzałam się w ich stronę i zobaczyłam,że Marco popatrzył na mnie i tylko pokręcił głową....
Po rozpakowaniu się w hotelu,rzuciłyśmy się na łóżka ze zmęczenia.
 -Nie wiem jak wy dziewczyny,ale ja idę wziąć prysznic-rzuciła z drugiego pokoju Emilia.
W tym czasie otworzyłam swój pamiętnik,usiadłam na parapecie,spojrzałam w okno i....
-Dziewczyny z tego okna widać stadion Signal Iduna Park!!!!!-zaczęłam krzyczeć jak wariatka.
Reszta dziewczyn zdumiała z wrażenia.Otworzyły okno i zaczęły robić zdjęcia.Co mnie trochę rozśmieszyło.Przecież pójdziemy tam,zobaczymy,a nawet przy dobrej okazji wejdziemy do środka.Dobra,ale co mi szkodzi....Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i pstryknęłam zdjęcie.Z łazienki wyszła Emilia owinięta ręcznikiem.
 -Czego tak krzyczycie? Założę się,że słychać was,na drugim końcu miasta-zaśmiała się.
Popatrzyłyśmy na siebie porozumiewawczo.Na trzy-cztery rzuciłyśmy się na Emilię i zaczęłyśmy gilgotać po szyi.Przerwało nam natarczywe szarpanie klamką.Hmmm....o co chodzi,drzwi są zamknięte ten pokój jest nasz...Postanowiłam otworzyć.Emilia poszła do łazienki się ubrać,a dziewczyny zaczęły udawać,że czytają książkę.Podeszłam do drzwi,przekręciłam kluczyk.Powolutku otwierałam drzwi.Przede mną stało może z trzydziesty (jak nie więcej) mężczyzn,ubranych na sportowo.
-Co jest do dia...?-zapytał jeden z nich.
-O to samo mogę ja się spytać,co wy wszyscy robicie w naszym pokoju? I to szarpanie klamki...-rzuciłam mu niezadowolona.
Zdawało mi się,że gdzieś już go widziałam.Starałam się przyjrzeć dla reszty,ale oni tak jak i moje przyjaciółki udawali,że szukają czegoś w swoich walizkach.Zamiast przeprosin za pomylenie pokoi zobaczyłam tylko jak machnął ręką i rzucił "Chodźcie,chłopaki!". Zamurowało mnie,przecież tak nie...Wychyliłam głowę i zobaczyłam Jurgena Kloppa,który odwrócił się w moją stronę i powiedział "Przepraszam za nich"oczywiście po niemiecku.Trochę go umiem ,więc rozumiem. Zamknęłam drzwi na klucz,nic nie mówiąc wzięłam swój pamiętnik do ręki i zaczęłam w nim coś bazgrolić.Widziałam tylko jak dziewczyny popatrzyły na siebie zdziwione,lecz o nic nie pytały.Nie wiem dlaczego,ale nie byłam już w najlepszym humorze.Oprzytomniałam z moich rozmyślań i zobaczyłam,że na kartce naszkicowałam tego chłopaka twarz.Ale dlaczego tego nie wiem...

-------------- Codziennie będę zamieszczać po jednym rozdziale.Mam nadzieję,że ten bardziej wam się spodoba.Tak samo jak poprzednio proszę o zostawienie komentarzy :)
-Nina! Streszczaj się z tym pakowaniem,bo nam autokar ucieknie,a chyba nie chcesz stracić szansy na zwiedzenie Dortmundu? -zawołała do mnie Kat angielskim akcentem.
-Poczekaj,jeszcze malutka chwilka! -odkrzyknęłam do niej z mego pokoju.
Rozejrzałam się po nim z uśmiechem i jeszcze raz przeszukałam wzrokiem czy wszystko wzięłam.Gdy już miałam wychodzić tknęło mnie,abym zajrzała do drugiej szuflady...Podeszłam i otworzyłam ją.Zaśmiałam się pod nosem,leżał tam mój pamiętnik.Zapakowałam go i pędem pobiegłam do dziewczyn,które czekały już na mnie przed drzwiami.
-No,w końcu! -powiedziała zirytowana Kat.
Zrobiło mi się głupio,no ale cóż...ostatnia minuta tutaj.
-Gotowe? -zapytałam.
Wszystkie w piątkę pokiwałyśmy głowami i ruszyłyśmy w stronę przystanku obładowane torbami,z uśmiechem na twarzy.Dwie minuty później podjechał nasz autokar.Wsiadłyśmy.Podróż przebiegła nam bez żadnych problemów.  Po niecałych dwóch dniach dojechałyśmy na miejsce.Pierwsze słowo,które wypowiedziałyśmy brzmiało "Wow!" .I zaczęłyśmy wiszczeć...

PS: To jest mój pierwszy blog,jak i pierwszy rozdział,więc proszę o wyrozumienie :) Wiem,że ten rozdział to nic ciekawego,ale dopiero się rozkręcam.Proszę o komentarze (jeżeli ktoś w ogóle go odwiedzi). Pozdrawiam,Edyta! <33
Nazywam się Nina-jestem główną bohaterką opowiadania.Mam cztery przyjaciółki.A oto ja :

 Kat.Moja przyjaciółka od serca.Kocham ją mimo wszystkiego:
 Emilia-Z wyglądu jest milutka,ale ma temperament.
 Klara-najwrażliwsza i zawsze wyrozumiała na krzywdę innych.
 
Ania-rozrywkowa,małomówna,bo skrywa swoje sekrety...
Robert.Marco,Nuri,Kevin..każdy zakochany w innej dziewczynie oprócz dwóch...
Mario Goetze- późniejsza postać,która urzeknie jedną z pięciu przyjaciółek.Przyjaciel Marco Reusa.